#Ronnie
Rozmawiając z Harrym poczułam się jakbym rozmawiała z kimś kogo bardzo dobrze znam od zawsze. Nigdy nie zwracałam na to szczególnej uwagi, ale zauważyłam że mamy wiele wspólnych cech, np. mamy takie same dołeczki w policzkach gdy się śmiejemy, oboje mamy gęste, kręcone, brązowe włosy. Ale są też różnice, takie jak np. to że ja jestem niska a on wysoki.
#Zayn
- mama? - zapytałem, bo zobaczyłem kobietę podobną do niej stojącą przy kontuarze.
- Zayn? - podeszła i zaczęła mnie obściskiwać. - tak bardzo za tobą tęskniłam.
- chodź chcę Ci kogoś przedstawić. - powiedziałem.
- czekaj, ojciec zaraz wróci. rozmawia przez telefon.
- okey.
- to kogo chcesz nam przedstawić?
- zaraz zobaczysz.
- tylko nie mów, że tą dziewczynę, którą poznałam u ciebie w domu kilka tygodni temu. -
- a w czym ona ci przeszkadza?
- po prostu uważam, że stać cię na kogoś lepszego.
- mamo, kocham Weronica'e i uważam, że jest najlepszym co mnie w życiu spotkało.
- Zayn, ja tylko chcę dla ciebie jak najlepiej.
- więc zaakceptuj to że kocham Ronnie i to że będziemy razem tak długo jak to tylko możliwe.
- witaj synu. - podszedł do nas ojciec. - dawno się nie widzieliśmy.
- cześć tato. - powiedziałem nadal ze zdenerwowaniem patrząc na mamę.
- co się dzieje? - zapytał z zaniepokojeniem.
- nic takiego. - matka zmieniła ton.
Po chwili byliśmy już w windzie, panowała niezręczna cisza, ale nie przejmowałem się tym. Nadal byłem zły na matkę, za to co powiedziała o Ronnie. Przypomniało mi się z jaką pogardą patrzyła na nią wtedy, w domu, to jeszcze bardziej nasycało mój zły nastrój.
#Ronnie
Siedzieliśmy w pokoju chłopców i śmialiśmy się z Louis'a, który co chwila się wygłupiał. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się, a przed moimi oczami stanęli rodzice Zayn'a. Jego matka spojrzała na mnie, a na wspomnienie dnia spotkania zaczerwieniłam się, ręce zaczęły mi drżeć.
- mamo, tato to jest Weronica. - mulat podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. - jesteśmy parą.
- dzień dobry. - powiedziałam zdenerwowana.
- witaj, więc to ty jesteś wybranką mojego syna? - powiedział mężczyzna przyjaznym głosem.
- tak, to ja. - zawstydziłam się.
- na pewno Zayn chciałby porozmawiać sobie z matką, więc my też sobie porozmawiamy. - przełożył swoją rękę przez moje ramie. - chodź zostawmy ich samych.
Wyszliśmy na zewnątrz budynku po drodze rozmawiając.
- nazywasz się Weronica, tak? - zapytał.
- tak.
- więc Weronico. powiedz mi - mężczyzna zastanawiał się przez chwilę - czy lubisz jeść kurczaki?
Kurczaki? że co? więc to o tym chciał rozmawiać? o kurczakach? - tak. - powiedziałam przez chwilę zastanawiając się co może być takiego kluczowego w lubieniu lub nie ptaków, którymi są właśnie kurczaki.
- to dobrze. - powiedział.
Zapanowała niezręczna cisza, po chwili mężczyzna dodał. - na pewno zastanawiasz się dlaczego cię o to zapytałem.
- trochę.
- jeśli chcesz być dobrą partnerką, musisz wiedzieć podstawowe rzeczy na temat mojego syna. - uśmiechnął się. - mam na myśli rzeczy, o których dowiesz się w praktyce, a nie na podstawie rozmowy.
- nie bardzo rozumiem.
- chodzi mi o to, że chcę abyś w przyszłości dobrze zajmowała się moim synem. Jeśli oczywiście wiążesz swoją przyszłość z nim. - zastanawiał się przez chwilę. - no więc tak czy nie?
- yyy.... tak. - odpowiedziałam przerażona.
- nie chcę cię straszyć, po prostu zależy mi na tym, abyście dobrze się rozumieli, wiedzieli o sobie jak najwięcej tylko możecie zapamiętać. Mówię ci o tym, dlatego że moja żona nie za bardzo lubi dziewczyny Zayn'a, ona często lubi "przepędzać" te z którymi się spotyka.
- tak, wiem. Zayn mnie uprzedzał.
- to dobrze, mam nadzieję że stworzycie dobry związek.
Rozmawialiśmy przez następne kilkanaście minut o związku moim i Zayn'a. Jego ojciec jest inny niż matka, jest bardziej miły, rozmawiając z nim nie zauważyłam nawet różnicy wieku, która nas dzieli, rozmawiało mi się z nim dobrze. Zauważyłam natomiast jak bardzo są do siebie podobni, wiadomo ojciec - syn. Podobieństwo zawsze jest, ale tu chodzi o coś całkiem innego. Byli nie tylko podobni do siebie fizycznie, ale także psychicznie.
#Zayn
- odkąd Ronnie i ojciec wyszli nawet nie rozmawiałem z matką. A po co? żeby znów mi dupe truła że nie powinienem być z Ronnie? chrzanie to ciągłe zakazy, zakazy mam już tego dosyć, niech wreszcie zrozumie że nie jestem już dzieckiem.
- jesteśmy. - usłyszałem głos ojca.
Podszedłem do Ronnie i specjalnie na oczach matki pocałowałem ją namiętnie. - co robiliście?
- rozmawialiśmy. - powiedziała cicho.
Kątem oka zobaczyłam, że matka jest wkurzona. Zwycięstwo - pomyślałem. W środku cieszyłem się z tego, ale nie mogłem tego po sobie pokazać.
- może pójdziemy na kolację, wszyscy razem? - zaproponował Liam.
- okay, możemy iść, jeśli masz ochotę oczywiście. - zwróciłem się ku Ronnie widziałem że to zdenerwowało mamę, byłem z tego powodu wręcz dumny.
Po godzinie wszyscy byli już gotowi do wyjścia. Wszyscy rozmawiali ze sobą, tylko nie ja i matka.
__________________________________________
ok to koniec patru pierwszego jutro koniec ;p;p;p ludzie czytajta to błagam! mało już jest osób czytających ale cóż... wiem że to marne i beznadziejne ale proszę was...
/Wera
ciekawie się zapowiada wojna z matką :D
OdpowiedzUsuń