Translate

środa, 5 września 2012

Rozdział 30

#Ronnie
Po przebudzeniu się zobaczyłam samochody policyjne. Usłyszałam ostatnie słowa Marcusa "Jeśli mnie wsypiesz, zabiję Cię ..." powiedział i uciekł. Chciałam zrobić to samo, ale nie miałam siły. Po chwili policjanci zabrali mnie do radiowozu i skuli. Dlaczego? przecież nic nie zrobiłam. Ale oni nie chcieli teraz tego słuchać. Ale będę miała przerąbane.

Jakiś czas później ...

- pan nie rozumie! ja nic nie zrobiłam! - mówiłam do policjanta, ale to na marne.
- przykro mi, ale będzie pani musiała zostać w areszcie do wyjaśnienia. - upierał się.
- dlaczego? ja nie mogę, mam na jutro do pracy! - wyjaśniałam.
- proszę nie krzyczeć, może pani zadzwonić do kogoś z rodziny. - mówił.
- no więc mogę? ... - zapytałam z pretensjami.
- tak, telefon jest tam. - powiedział i wskazał palcem.

Wybrałam numer do Jas ale nie odbierała, Alex też nie.
"Boże, przecież nie zadzwonię do rodziców bo oni są w UK" - pomyślałam.
Nie wiedziałam co mam robić. Zadzwoniłam jeszcze raz do Jas, w końcu odebrała. Opowiedziałam jej co się stało i gdzie jestem. Była wściekła. Była też w pracy, więc nie mogła mnie "odebrać". Lol co za życie. Na koniec powiedziała, że musi kończyć i że postara się coś wykombinować.

Gdy odłożyłam słuchawkę musiałam wracać do pomieszczenia przesłuchań. To było koszmarne. Wciąż te same pytania i tak w kółko i w kółko. Nienawidzę mojego życia.

Po dwóch godzinach siedzenia w pomieszczeniu z dwoma głupimi moim zdaniem policjantami, ktoś wpłacił za mnie kaucję. Drzwi się otworzyły i wszedł przez nie sam Harry Styles.

- Harry?! - zapytałam.
- cześć siostra, w co ty się znowu pakujesz co? - zaśmiał się i przytulił mnie.
- tęskniłam za tobą. - powiedziałam będąc "duszona" przez Loczka.
- ja też za tobą tęskniłem. Dawno się nie widzieliśmy. Chodź nie chcę tu gadać. - powiedział, zabrałam swoje rzeczy i poszliśmy.

Był już wieczór, poszliśmy do jednej z całodobowych cafeterii. Zamówiłam kawę, Harry herbatę. Czekając na zamówienie zaczęliśmy rozmawiać.

- czemu pakujesz się w tarapaty? znów? - zapytał smutny.
- nie pakuję się. Zaczęło się od tego że poszłam pobiegać. - wyjaśniałam.
- za bieganie cię zamknęli? - zpaytał.
- spotkałam starych znajomych i ...
- no i wszystko jasne - mówił.
- co? ... - zapytałam zdziwiona.
- znam twoich starych znajomych - w tym momencie przyszła kelnerka i podała napoje. - może znam to za duże słowo.
- ale jak to?
- ja od zawsze Cię znałem, wiedziałem że jesteś moją siostrą. Mama pisała mi o tobie, wysyłała zdjęcia i mówiła jak się zachowujesz, o twoich znajomych. - wziął łyk herbaty.
- że co? dlaczego? - zapytałam wkurzona.
- bo ją o to prosiłem. - odpowiedział.
- aha, to ty wiedziałeś o mnie wszystko, a mi nawet nie powiedziała że istniejesz?
- to może dziwne, ale tak.
- to dla tego tak Ci zależało, żebym była z Zaynem?
- tak, bo wtedy mógłbym być przy tobie częściej. - powiedział i przez chwilę milczeliśmy.
- Harry ... ja przepraszam Cię za wszystko. - powiedziałam
- nie masz za co przepraszać, jestem twoim bratem i będę się tobą opiekował. - powiedział i pchnął mnie po przyjacielsku w ramię.
- ale się opiekun znalazł pff - powiedziałam żartem.
- ja jestem świetnym opiekunem. Jeszcze nigdy, żadna dziewczyna na mnie nie narzekała. - zaśmiał się.
- tak, tak na pewno. - drażniłam się z nim.
- a co nie wierzysz? zapytaj którejś z moich byłych.
- wolałabym nie. - zaśmiałam się.

Rozmawialiśmy jeszcze przez kilka godzin. Zbliżał się ranek, a my nadal siedzieliśmy w restauracji. Fajnie się nam gadało i lubiliśmy swoje towarzystwo. Po jakimś czasie chciało mi się spać więc Harry odprowadził mnie do domu. Gadaliśmy jeszcze przez chwilę, później poszedł, a ja weszłam do środka. Gdy już tam byłam, czekała na mnie Jas.

- co się dzieje? - zapytała na początku.
- Marcus. - odpowiedziałam. - pamiętasz? opowiadałam Ci o nim.
- tak pamiętam. Co on Ci zrobił? - zaniepokoiła się
- w sumie to nic takiego. Tylko się spiłam, nic się nie wydarzyło. - wytłumaczyłam.
- na pewno? - zapytała.
- tak. - odpowiedziałam.

Dziewczyna podeszła i przytuliła mnie.

- na pewno jesteś zmęczona, połóż się. - powiedziała, a ja się z nią zgodziłam.

  Posłusznie poszłam do łóżka, nawet nie chciało mi się przebierać ani kąpać. Nadal miałam na sobie czarną sukienkę i szpilki od Micki. Położyłam się i myślałam. Myślałam tylko i nie mogłam zasnąć, nawet nie zauważyłam kiedy Jasmine przyszła i położyła się obok mnie. Objęła mnie i przytuliła. Sama nie wiem kiedy zasnęłam.
  Obudziłam się następnego dnia w południe, poszłam do kuchni i zobaczyłam Jas i Alexa siedzących przy stole. Jedli obiad.

- cześć. - rzuciłam i weszłam.
- hej. - powiedział Alex
- cześć słonko, jak się czujesz? - zapytała Jas.
- już dobrze, ale nadal chce mi się spać.
- połóż się jeszcze.
- nie, chcę wziąć prysznic i iść do pracy. - powiedziałam.
- na pewno?
- tak.

Powiedziałam i poszłam się kąpać. Później ubrałam się w jeansy i bluzkę, po czym wyszłam do pracy.
Po wejściu do budynku podeszła do mnie szefowa.

- Weronica, dobrze że jesteś. - zaczęła - słuchaj, wieczorem mamy bankiet. Ty i Jasmine jesteście mi potrzebne jako kelnerki.
- ale ja jestem barmanką. - powiedziałam.
- wiem, ale potrzebuję Cię. Mam za mało osób, a potrzebuję tylko dziewczyny. Patrick Cię zastąpi.
- ale dlaczego akurat ja?
- bo Macy wczoraj zrezygnowała i musisz być akurat ty, a teraz bez dyskusji. Idź do Sam, ona da Ci uniform w który będziecie ubrane. Poproś ją o dodatkowy dla Jasmine.
- okey. - powiedziałam i poszłam do Sam.

Kobieta dała mi dwie granatowe sukienki i maski - trochę takie jak na karnawał.

- maski? - zdziwiłam się.
- tak, będziecie w maskach. Właśnie tego zażyczył sobie nasz klient. - wytłumaczyła.
- o, w takim razie niech będzie. - powiedziałam i wyszłam.

  Przez cały dzień stałam za barem. Sprzedawałam litry alkoholu, rozmawiałam z klientami, przynajmniej dopóki dało się z nimi rozmawiać. Ale tak jest zawsze - rozmawiasz z klientem, wydajesz alkohol, człowiek się upija i zasypia. To codzienność w Rubby, jak podejrzewam w każdym barze tak się dzieje.
O 3 po południu poszłam do domu. Dałam strój Jas która też zdziwiła się maskami, wytłumaczyłam jej że tak chce klient, a ona przyznała że to dziwne. No ale to praca - płacą nam za to, więc musimy to nosić.

 Wieczorem pojawiłyśmy się w barze, ubrane już w stroje. Było strasznie dużo gości, ważne osobistości, aktorzy, piosenkarze, zespoły i wiele wiele innych. Widziałam nawet Beyonce, zawsze ją lubiłam. Cały czas ja, Jasmine i inne kelnerki roznosiłyśmy alkohol. Wszyscy pili ile mogli, to było obrzydliwe. To tak jakby przyszli tu tylko po to aby się upić. W sumie to trochę ich rozumiem, też bym tak robiła gdybym nie mogła wyjść spokojnie z domu bo czeka na mnie paparazzi żeby zrobić mi obciachową fotkę, która znajdzie się na okładce jakiegoś tandetnego magazynu.
  Strasznie mi się nudziło, gdyby nie to że za ten wieczór mam płacone ekstra - nawet bym tu nie przyszła. Chodziłam od jednej osoby do drugiej podając im drinki. Nagle podszedł do mnie mężczyzna.

- przepraszam, mogę wódkę? ale proszę czystą. - powiedział.

 Na początku go nie poznałam, po chwili zorientowałam się z kim rozmawiam. Brązowe oczy, czarne włosy, skóra o ciemnej karnacji - to był Zayn.

- przyniesie ją pani? - zapytał ponownie. Chyba mnie nie poznał.
- tak, już idę. - powiedziałam i poszłam do baru po wódkę.

Po chwili przyniosłam mu kieliszek z wódką.
- proszę - powiedziałam.
- a nie da się załatwić tego więcej? - zapytał z uśmiechem.
- tak zaraz przyniosę. - uśmiechnęłam się mimo poirytowania. Mógł mi wcześniej powiedzieć że chce więcej.

Gdy wróciłam z całą butelką żeby nie wracać się znów, chłopak uśmiechnął się, wziął butelkę i powiedział - "dzięki Ronnie".

Zamurowało mnie. On cały czas wiedział, że to ja.

- słucham? - zapytałam
- wiem, że jesteś Ronnie. - szczerzył się.
- przepraszam pana, ale ja nie znam żadnej Ronnie. - skłamałam.
- daj spokój, nigdy nie umiałaś kłamać. - powiedział. - chodź.

Złapał mnie za rękę po czym wyprowadził mnie na zewnątrz. Było ciemno i pusto, no tak wszyscy bawili się w środku. Nawet paparazzi nie było - chyba próbowali robić zdjęcia przez okna, bo to impreza zamknięta.

- jak się zorientowałeś? - zapytałam.
- dzięki twojemu ślicznemu uśmiechowi, i twojej świetnej figurze. - powiedział. - skarbie, dotykałem twojego ciała przez długi czas. Poznałbym Cię nawet gdybyś miała odciętą głowę.
- dobra Zayn, ja też Cię znam i wiem że nieźle się już upiłeś.
- nie upiłem się. - zaśmiał się. - skoro już wiem, że to ty może zdejmiesz maskę?
- nie mogę, jestem w pracy pamiętasz? - zapytałam.
- przestań, nie musisz tam wracać.
- muszę, bo wylecę. - wytłumaczyłam.
- zostań tu ze mną. - prosił.
- Zayn zerwaliśmy, chyba już czas żeby znaleźć sobie kogoś innego. - powiedziałam niechętnie bo nadal kochałam Zayna.
- ale to nie była moja decyzja i ty dobrze o tym wiesz. To ty zerwałaś więc nie mów "my". - powiedział z poważną miną.
- przepraszam, ale musiałam to zrobić. Źle się czułam w tym związku.
- zmieniłem się, przepraszam Cię za to. Chcę być z tobą.
- ale Zayn ...
- nie mów "ale" po prostu się zgódź.
- nie mówię "nie" ale nie wiem czy tego chcę i czy to wypali.
- chociaż spróbujmy. - powiedział i przyciągnął mnie do siebie. - proszę.
Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, a ja myślałam o naszym związku. Teraz skupiałam się na tym co było złe, ale po chwili wspomniałam jak było nam ze sobą dobrze. Myślałam o tych wszystkich romantycznych chwilach które dzieliliśmy. W końcu postanowiłam dać mu szansę.

- spróbujmy. - powiedziałam a chłopak podniósł mnie do góry i okręciliśmy się kilka razy.
- dziękuję Ci. - powiedział i pocałował mnie w usta. - kocham Cię.

____________________________________________________________
no to jest, pierwszy rozdział od powrotu :) Ciężko mi się pisało ten rozdział, wiedziałam już od dawna o czym będzie, ale nie wiedziałam jak go zacząć. Wiem trochę to banalne i wgl beznadziejne ale później mam nadzieję że ciekawsze. Jakoś wgl. ostatnio nie czuję tego opowiadania xd sama nie umiem określić czy jest fajne czy beznadziejne - komentujcie i zobaczymy czy jest to choć w połowie tak ciekawe jak na początku :) i znów mały szantażyk xdd - znów proszę o co najmniej 5 komentarzy, myślę że przy 29 (tym razem) czytających i 18 obserwujących nie będzie z tym problemu :) sorki, ale musi być 5 inaczej nie będzie nexta ;p wybaczcie :/


wtorek, 4 września 2012

powrót.

hej, tu Weronika :) Od dzisiaj już będę tutaj sama. Po prostu myślę, że tak będzie lepiej. Nowy rozdział już czeka w wersjach roboczych. Jeśli czytacie to opowiadanie - a z tego co się orientuję, czyta to opowiadanie 28 osób, proszę o mały komentarz. Nie chcę was szantażować, ale jeśli nie będzie przynajmniej 5 komentarzy (pewnie będzie z tym ciężko bo pod zwykłym rozdziałem ostatnio było najwięcej 3 ) nowy rozdział NIE zostanie dodany.Napiszcie cokolwiek, chociaż zwykłe "fajnie" albo że czekacie na rozdział ...

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

zawieszam bloga.

Więc myślę że zawieszenie go na jakiś czas będzie dobrym rozwiązaniem. Muszę sobie wszystko przemyśleć i poukładać w głowie. Nie wiem jeszcze kiedy wrócimy z Kają, ale to zależy od tego co wymyślimy - może wspólnie, może nie. Być może, po powrocie będzie tylko jedna adminka i to dla tego że to już mi się miesza. Piszemy rozdziały osobno (wiem że dawno nic nie było) ale coś od siebie dodajemy i w miarę możliwości się kontaktujemy. Ostatnio zdarza się to coraz rzadziej stąd brak dalszego ciągu historii. Przepraszam ale od dzisiaj tj. 27.08.2012 r. opowiadanie "My Heart Beats For Love" zostaje oficjalnie zawieszone. / Wera

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Rozdział 29


 #Ronnie

Widząc doskonale znajomą mi twarz przeraziłam się. Nie widziałam Marcusa od prawie roku. Chciałam umknąć pozostając niezauważona, ale niestety nie udało się ...

- hey! - krzyknął Marcus. - czekaj!

  Odwróciłam się do niego zasłaniając oczy ręką, przez promienie słońca które padały mi na twarz.

- cześć - powiedziałam cicho.
- Ronnie, dawno się nie widzieliśmy - podszedł bliżej i pocałował mnie w policzek, odruchowo odepchnęłam go.
- przestań.
- jaka agresywna ...
- daj mi spokój.
   
Odwróciłam się na pięcie i już chciałam iść, ale chłopak złapał mnie za rękę.
- hey! patrzcie kto nas zaszczycił swoją obecnością. - krzyknął do grupy osób siedzących na ławce.

  Po chwili cała grupa była już przy nas.

- no no, proszę proszę proszę ... - podeszła do mnie blondynka - pamiętasz mnie jeszcze?
- cześć Mikayla. Co słychać? - zapytałam zakłopotana.

  Mikayla - moja przyjaciółka "od palenia". To ona zawsze załatwiała papierosy, alkohol, trawę ... wystarczyło powiedzieć i za odpowiednią sumę pieniędzy miałeś od niej wszystko czego dusza zapragnie.

- masz może na coś ochotę? - zapytała ściszonym tonem i wyjęła z kieszeni jointa.
- nie chcę. - powiedziałam.
- na pewno? ... taka okazja może się więcej nie przytrafić.
- na pewno.
- widzę, że się zmieniłaś - uśmiechnęła się cwaniacko. - to przez kolesia z tego głupawego zespołu tak? jak mu tam było? Zayn Malik? ... to frajer z zespołu dla gówniarzy.
- przestań.
- bo co? ... - zaśmiała się. - daj spokój, będziesz udawać świętą bo byłaś z jakimś dzieciakiem? on nie jest dla ciebie, my jesteśmy twoimi przyjaciółmi, to dzięki nam zwiałaś z domu. Pamiętasz jak cieszyłaś się że odeszłaś od matki? z nami mogłaś od niej odpocząć.
- nie chcę palić, rzuciłam to.
- słyszeliście ją, idziemy. Panna idealna nie jest już jedną z nas, teraz jest "ważna". Spadamy. - powiedział Marcus, a wszyscy posłusznie poszli za nim.

 Zastanawiałam się przez chwilę.
- czekajcie! - krzyknęłam. - idę z wami.
- nooo, brawo. witamy wśród swoich mała. - krzyknął Marcus i przyciągnął mnie do siebie.

 Poszliśmy do domu Mikayli i tam rozkręciła się impreza. Mik'a zostawiła reszcie "towar" i zaprowadziła mnie za rękę do swojego pokoju.
 Gdy byłyśmy w środku podeszła do szafy, a ja usiadłam na łóżku przyglądając się co robi. Po paru chwilach wyjęła czarną sukienkę.

- kiedyś mi ją pożyczyłaś, pamiętasz? - powiedziała podając mi czarną miniówkę. - idealna na dzisiejszą okazję co?
- możesz ją zatrzymać jeśli chcesz, mi się już do niczego nie przyda.
- ty ją załóż. Chyba nie chcesz mieć na sobie t shirtu i shortów. Świetnie będzie pasować na dzisiejszeą imprezkę.
- imprezka? jest 10 rano ...
- no wiem, ale imprezować można o każdej porze, nie pamiętasz? kiedyś imreza trwała 24 godziny na dobę.
- to było dawno temu.
- nie marudź, zakładaj! - powiedziała i podała mi kieckę. - przebież się tutaj, a ja idę do reszty. Nie chcę żeby mi roznieśli dom.
- okey. - rzuciłam na koniec i zaczęłam się przebierać.

    Gdy miałam na sobie sukienkę, znalazłam w szafie Miki czarne szpilki, a później poszłam do łazienki i zrobiłam sobie czarne kreski eye linerem znalezionym wcześniej w pokoju.
  Wychodząc z pokoju wahałam się, ale w końcu postanowiłam wyjść. Stanęłam w drzwiach małego salonu i poczułam na sobie spojrzenia. Wszyscy na mnie patrzyli, ale to Marcus podszedł jako pierwszy. Podając mi do ręki blanta dmuchną mi dymem w twarz. Zaciągnęłam się marihuaną i poczułam to co kiedyś uznawałam za "zajebiste uczucie". Przez chwilę dławiłam się słodkim smakiem, a po chwili wypuściłam chmurkę gęstego dymu.
- wróciłaś - powiedział i kolejny raz przyciągnął mnie do siebie, następnie kładąc swoje dłonie na moich biodrach.
- tak, ale nie na długo. - znów go od siebie odepchnęłam.
- co ja ci takiego zrobiłem? możesz ze mną pogadać? - złapał mnie za brodę i przyciągną do pocałunku.

    Przez chwilę on ciągnął mnie w swoją stronę próbując mnie pocałować, a ja odpychałam go jak najdalej od siebie. Po dłuższej chwili uległam, a nasze usta złączyły się w pocałunku. Nie trwało to jednak długo, bo zaraz go odrzuciłam.

- daj mi szansę. - powiedział. - chociaż pogadajmy.
- ale nic więcej.
  Wychodząc z pokoju Marcus wziął do ręki butelkę jakiegoś alkoholu. Poszliśmy do pokoju Mikayli, do tego samego w którym się przebierałam.
- o czym chcesz rozmawiać? - zapytałam.
- nie tak szybko, najpierw się napijemy. - powiedział i podał mi butelkę, usiadł na podłodze opierając się o stojące pod oknem łóżko. Po chwili dołączyłam do niego.
 Wzięłam łyk, a później kolejny i następny.Siedzieliśmy ramię w ramię, a ja piłam coraz więcej i szybciej.
- hey, mała nie tak szybko - zaśmiał się. - zostaw coś dla mnie.
- daj mi spokój, mam takie problemy, że jedna butelka nie wystarczy.
- opowiedz mi. - odwrócił się do mnie i spojrzał mi w oczy.
- nie chcę. - wzięłam kolejny łyk i patrzyłam w ścianę.
- nie chcesz to nie mów. - wziął ode mnie butelkę. - ale pamiętaj, że lepiej jest mieć się komu wygadać.
  Przez chwilę myślałam o tym co powiedział i postanowiłam mu o wszystkim opowiedzieć.

  Siedzieliśmy tak przez kilka godzin, rozmawialiśmy, piliśmy. Kiedyś tak spędzaliśmy całe dnie, a ja mimo że obiecywałam sobie że nigdy więcej tego nie zrobię, wróciłam do tego.

  Po długich rozmowach, zapadła cisza. Siedzieliśmy tak przez kilka minut.

- czemu z nim byłaś? - cicho zapytał. - z Zaynem.
- bo nie był taki jak wy.
- to miało mnie obrazić? - zapytał patrząc w podłogę.
- nie, po prostu ty i on to dwa różne światy. Ty kochałeś mnie za to jak wyglądałam i jak się zachowywałam gdy byłam na haju. On kochał mnie za to jaka byłam.
- cieszę się, że to powiedziałaś.
- co?
- kochał cię, jaka byłaś. O to.
- nie miałam tego na myśli.
- dokładnie to, gdybyś tak nie myślała to byś tego nie powiedziała.
- skoro nie jesteśmy razem to chyba mnie nie kocha, więc to nic takiego? ... sama nie wiem.
- nie chodziło mi o to, tylko o to że powiedziałaś że kochał cię za to jaka byłaś. Teraz już taka nie jesteś?
- byłam głupia, że się z nim rozstałam.
- a zerwałaś z nim dlatego że ...
- dlatego że zarywał do innych dziewczyn, a o mnie był zazdrosny. Nie mogłam gadać z żadnym chłopakiem gdy nie byliśmy razem, ciągle mnie pilnował i wkurzał się gdy nie robiłam tego co chciał żebym robiła. Na początku było idealnie, później zaczął się koszmar. Ciągle mnie kontrolował, dzwonił kilka razy dziennie i wypytywał mnie o to z kim rozmawiałam i się spotykałam. Był zazdrosny o wszystko.
- to prawdziwy dupek z niego. Ale wiesz, skoro cię tak pilnował, to znaczy że sam miał coś na sumieniu.
- wiem, zdradził mnie kiedyś. Ale wybaczyłam mu to.
- czy ty jesteś pojebana?! - krzyknął - można wybaczyć wszystko ale nie zdradę, przez wybaczenie pozwoliłaś mu na to żeby zrobił to kolejny raz.
- jak to?
- jeśli wybaczysz facetowi raz, pomyśli że nie masz z tym problemów i że jeśli jeszcze raz to zrobi, ty znów mu wybaczysz.
- ale ja jestem głupia.
- nigdy mu nie wybaczaj, obiecaj mi.
- zaraz ... jemu mam nie wybaczać? - spojrzałam na niego. - a co z innymi facetami?
- nie wszyscy są tacy sami.
- więc dlaczego go oceniłeś?
- po prostu ...
- nie ty chciałeś mnie nakręcić, żebym na niego była zła i tobie wybaczyła! - wstałam i kierowałam się do wyjścia.
- nie czekaj ..
- zostaw mnie. - wybiegłam i trzasnęłam drzwiami.
- Ronnie zaczekaj! - biegł za mną,
- zostaw mnie, nie chcę cię więcej widzieć! - krzyknęłam i wybiegłam z budynku.
- Ronnie, nie chodzi mi o to - podbiegł do mnie i złapał mnie mocno za rękę. - nie musisz mi wybaczać, chcę po prostu żebyśmy zostali przyjaciółmi.
 Wahałam się, ale postanowiłam że dam mu szansę, ale będę czujna.
- chodź ze mną na imprezę do baru w którym się poznaliśmy. Pamiętasz go? nazywa się Paradise.
- jak mogłabym zapomnieć? - zapytałam ze sztucznym uśmiechem. - możesz mnie puścić?
- oczywiście.
 Był wieczór, poszliśmy do baru, piliśmy, tańczyliśmy, rozmawialiśmy. Po jakimś czasie zaczęło szumieć mi w głowie, nie chciałam więcej pić, ale Marcus namawiał mnie do tego. Okłamałam go, że idę na papierosa, ale na prawdę chciałam stamtąd uciec. Gdy wyszłam spojrzałam na telefon, 10 nieodebranych połączeń od Jasmine, 4 od Alexa. Poszłam jak najszybciej do wyjścia. Gdy wybiegłam z klubu nagle zobaczyłam Marcusa.
- myślisz, że nie pamiętam że nie palisz? uważasz mnie za idiotę? - zaczął mną szarpać. - chciałaś mi spierdolić!
- puść to boli. - zaczęłam się wyrywać, ale złapał mnie mocniej.
- jeszcze będziesz moja suko! - zaczął mną szarpać jeszcze mocniej i zaciągnął mnie za klub.
   Zobaczyłam samochód. Chciał mnie do niego wepchnąć ale zapierałam się. Po chwili poczułam silny ból i "odpłynęłam".

__________________________________________________________
Dobra, nie narzekajcie że zanudzam bo to nie jest tak łatwo napisać coś naprawdę dobrego. Mam pomysł na następny rozdział, więc dodam go w przyszłym tygodniu  ;) w tym raczej są na to marne szanse ale może zdarzy się cud xd. a i przy okazji - jeśli czytacie to opowiadanie, proszę komentujcie bo to dla mnie na prawdę wiele znaczy. Czytam wszystkie komentarze i nawet sobie nie wyobrażacie jak mi się morda cieszy ze zwykłego "fajne" ;D + chciałabym wam podziękować za te miłe komentarze i za ponad 6 tys. wejść <3 jesteście super kocham was ;*
                                                                                                          /Wera

poniedziałek, 30 lipca 2012

Rozdział 28

6 miesięcy później ...
#Ronnie
  Rozmyślałam przechadzając się po Central Parku. Od ostatnich kilku miesięcy sporo się zmieniło - rozstałam się z Zaynem, moje relacje z nim i chłopakami zepsuły się. Jedyne osoby z Londynu, z którymi rozmawiam to rodzice, Adam, Will i oczywiście Harry - mój jak się ostatnio dowiedziałam brat. Wróciłam do Nowego Jorku, moje życie zmieniło się, zamieszkałam z koleżanką.
   Poznałam ją w jednym z nowojorskich barów - Rubby. Po rozstaniu z Zaynem byłam zdołowana i postanowiłam wrócić, nie miałam gdzie pójść, poszłam wtedy do najbliższego baru, siedziałam tam przez cały dzień, Jasmine - moja teraźniejsza współlokatorka pracowała tam jako kelnerka. Podeszła do mnie i zapytała czy nie napiłabym się kawy. Tak zaczęła się nasza znajomość. Siedziałyśmy do późna i rozmawiałyśmy, opowiedziałam jej dlaczego i po co tam przyjechałam. Jasmine pomogła mi znaleźć pracę, w sumie to nie szukałyśmy długo. Dziewczyna i ja poszłyśmy do jej szefowej i poprosiłyśmy o pracę dla mnie. Niestety nie było dla mnie pracy.
  Jasmine zaproponowała, żebym zamieszkała u niej aż nie znajdę innego mieszkania, jednak zaprzyjaźniłyśmy się i zaproponowała mi abym została. Po kilku dniach dowiedziałam się, że jednak znajdzie się dla mnie praca - miałam być barmanką, zwolniło się miejsce więc szefowa pomyślała o mnie. Ucieszyłam się, że wreszcie będę mogła na siebie zarobić.

                                                          *  *  *
#Ronnie

- Ronnie, Ronnie! ... - usłyszałam jak ktoś mnie budzi.
- coooo? - przeciągnęłam
- Ronnie wstawaj! - czarnoskóra dziewczyna z dużymi brązowymi oczami i kręconymi czarnymi włosami budziła mnie.
- Jasmine jest sobota - jęczałam.
- no wstawaj już zrobiłam śniadanie, poza tym Alex zaraz przyjdzie.
- no dobra, już wstaję. - wywlokłam się z łóżka i podreptałam pod prysznic.

 Alex - chłopak Jasmine, poznali się kiedyś w oceanarium. Przez przypadek wpadła do wody i on ją wyciągną.W sumie to romantyczna historia, w końcu o uratował jej życie, później zaczęli się spotykać. To trochę jak w filmie.

- Ronnie! - krzyknęła Jas nakładając na talerz porcję naleśników.
- już jestem, nie krzycz. - naburmuszyłam się.
- jak można tak długo spać?
  Usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
- otworzę - powiedziała Jas i pobiegła do drzwi.

   - hej skarbie - usłyszałam głos Alexa.
   - cześć - odpowiedziała Jas.

- a ze mną to się nie przywitasz? - zapytałam stojąc w progu.
- no jasne, chodź tu. - powiedział, podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- chcesz śniadanie? - zapytałam wchodząc do kuchni.
- okey.

  Po śniadaniu wyszłam pobiegać. Gdy byłam w Central Parku zauważyłam sporą grupę ludzi. Głośno się śmiali i przeklinali. Nagle zobaczyłam znajomą twarz.

- Marcus? ...

________________________________________________________________
 dobra takie jakieś dzikie wyszło ale nie miałam weny i tak wiem, że długo nie pisałam. Przepraszam za to, że taki krótki rozdział ale musiałam taki dodać xd + jeśli czytacie od początku to opowiadanie to zapewne wiecie o jakiego Marcusa chodzi, jeśli nie to polecam przeczytać rozdział 18 ;D
                                                                                         /Wera

wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 27

#Ronnie
Wróciłam już do domu. Na początku rodzice byli wściekli, ale później wybłagałam dwutygodniowy szlaban.
 Po kolacji poszłam wziąć prysznic, a później przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka. Po chwili usłyszałam że dzwoni mój telefon. Zobaczyłam, że to Zayn.

- tak? - odebrałam.
- hej skarbie, tęsknię za tobą wiesz? - usłyszałam głos mojego chłopaka.
- ja za tobą też i to bardzo - powiedziałam
- jak tam lot?
- dobrze, jestem zmęczona. Chcę iść spać.
- dobrze, ale najpierw ci troszkę poprzeszkadzam - zaśmiał się.
- okey, ale nie za długo. Muszę się wysypiać, żeby być dla ciebie piękna każdego dnia.
- ktoś tu jest próżny - zażartował.
- na pewno nie ja. - zaczęłam się śmiać.
- kocham cię. - powiedział poważnie.
- ja ciebie też.
  Milczeliśmy, a po chwili Zayn przerwał ciszę - idziesz jutro do pracy?
- tak, muszę.
- będę już kończył - powiedział - wyśpij się dobrze, miłych snów o mnie skarbie
- ha ha ha i to ja jestem próżna.- powiedziałam sarkastycznie
- na prawdę miłych snów kochanie, wyśpij się dobrze, dobranoc, kocham cię, pa.
- ja ciebie też kocham, pa.

  Rozłączyliśmy się, a ja jak głupia uśmiechałam się do siebie. Przez chwilę myślałam o Zaynie, o tym jak minął mi dzisiejszy dzień i o tym co czuję do mojego ukochanego. Po paru minutach zasnęłam.

Rano obudziła mnie mama mówiła, że jeśli nie wstanę to spóźnię się do pracy, a ja nie miałam najmniejszej na to ochoty - na wstawanie oczywiście. Tak dobrze mi się spało, że ledwo zwlokłam się z łóżka.
   W końcu wzięłam prysznic i ubrałam się. Po kilku chwilach byłam już w drodze do pracy.

  Na miejscu, Will powitał mnie ochrzanem.

- fajnie, że przyszłaś do pracy przez ostatni tydzień, miło było.
- no przepraszam miałam zadzwonić, ale ... - zaczęłam.
- ale ...
- przepraszam
- nie mnie przepraszaj, tylko wytłumacz to jakoś szefowi. - powiedział i poszedł zbierać zamówienia.

 Przez moment patrzyłam jak rozmawia z klientami, a po chwili zorientowałam się, że szef stoi w drzwiach od zaplecza i przygląda mi się.
- do mojego gabinetu, już - powiedział, nie skreślić to, raczej wydał rozkaz.
- oczywiście - powiedziałam i poszłam za mężczyzną.

W gabinecie ...
- Dlaczego nie przyszłaś do pracy? - zapytał.
- przepraszam, nie było mnie w mieście i ... - zaczęłam, ale mężczyzna przerwał mi.
- i co? to że cie nie było w mieście nie znaczy dla mnie nic. Mogłaś być sobie gdziekolwiek, ale praca to praca. My tutaj nie odpoczywamy, tylko pracujemy ... - powiedział jakbym tego nie wiedziała.
- przepraszam, ja .. przepraszam.
- przepraszam, przepraszam! - wrzasnął. - tylko na to cię stać? - powiedział i wstał gwałtownie z krzesła. Podszedł do okna i zaczął masować się po karku.
- co mam powiedzieć, przykro mi, nie mogłam przyjechać ... - tłumaczyłam ale widziałam , że to na marne.
- i co ja mam teraz z tobą zrobić? - podszedł i usiadł na biurku tak, że stał jakieś pół metra od krzesła na którym siedziałam.
- słucham? - zapytałam niepewnie.
- wiesz co to oznacza ... - powiedział po czym przysunął się bliżej, teraz był już dwadzieścia pięć centymetrów ode mnie.
  Milczałam, zaczęłam trząść się ze strachu. Mężczyzna przysuwał się bliżej i bliżej, w końcu złapał mnie mocno za rękę i szarpną aż zawyłam z bólu. Pchnął mnie na biurko.
- co pan robi?! - wrzasnęłam.
- zamknij się! - krzyknął i zatkał mi ręką usta.
   Zaczął całować mnie po szyi, schodził coraz niżej, a ja coraz bardziej płakałam. Byłam przerażona chciałam aby ten koszmar zakończył się. Próbowałam krzyczeć, ale za każdym razem dostawałam od niego w twarz. Gdy zrobił to po raz kolejny zaczęłam się wyrywać i kopnęłam go w krocze. Zaczął mną szarpać aż uderzyłam głową w coś twardego i straciłam przytomność.


   Obudziłam się w szpitalu, głowę miałam zawiniętą w bandaż. Wszystko strasznie mnie bolało. Zobaczyłam mamę i tatę stojących w drzwiach, rozmawiali o czymś z lekarzem. Po chwili pielęgniarka podeszła do mnie. Robiła coś przy kroplówce. Zaczęła mnie o coś pytać ale nie słuchałam jej, sama nie wiem dlaczego, ale chciałam usłyszeć o czym mówią rodzice. Wydawało mi się, że to przez ból głowy nie mogę ich usłyszeć.
  Pielęgniarka zamknęła drzwi. Zaczęłam ją zauważać i wreszcie dotarły do mnie jej pytania.

- jak się pani czuje? - zapytała wymuszonym, miłym głosem.
- wszystko mnie boli.
- zaraz przyjdzie do pani lekarz. - powiedziała.
- co się stało? nic nie pamiętam.
- gdyby nie chłopak imieniem Will, zostałaby pani zgwałcona.
- gdzie od teraz jest? - poczułam ucisk w żołądku.
- w sali obok, walczy o życie.
- co?! - łzy spłynęły po moich policzkach.
- gdy ratował cię, sam został pchnięty nożem.
- mogę go zobaczyć? - zapytałam.
- nie teraz. - poprawiła mi poduszkę. - na razie nie możesz wstawać.

 - Pani Green już dziękuję, teraz osobiście się nią zajmę. - powiedział lekarz i podszedł do mnie. - jak się czujesz?
- chyba dobrze.
- mam dobre wieści, już jutro będziesz mogła wrócić do domu.
- a co z Will'em? - gdy wypowiedziałam jego imię na sali zapadła cisza. Lekarz spojrzał na rodziców i wziął głęboki wdech.
- walczy o życie, został pchnięty nożem.
- mogę się z nim zobaczyć? - zapytałam ze łzami w oczach.
- on nie usłyszy co ... - zaczął ale przerwałam mu.
- chcę go zobaczyć! - wrzasnęłam.
- dobrze, zaraz zaprowadzi panią do niego siostra Green.

Gdy szliśmy przez korytarz, czułam jakby ktoś wbijał mi w głowę gwoździe. W końcu doszliśmy do jego sali. Gdy zobaczyłam go zamarłam ...
____________________
sorki, brak weny :( mam nadzieję że się spodoba ;] może jeszcze dodam coś w tym tygodniu ;p
                                                                           /Wera

środa, 4 lipca 2012

Rozdział 26

Ciąg dalszy ...
#Zayn

Dobiegłem do windy i jedyne co mnie teraz obchodziło to Ronnie.

Wszedłem do swojego pokoju ale jej nie było.Gdzie mogła być? - zadałem sobie pytanie.
Wpadłem do pokoju Harrego i wprost zapytałem - gdzie jest Ronnie?
- stary, załamujesz mnie.. - zaczął
- no wal - nie odpuszcze mu.
- wybiegła z płaczem. - mówiąc wskazał palcem na drzwi.
- kurwa.

     Pobiegłem gdzieś nawet nie wiem gdzie, nie odbiera telefonu. Gdzie może być Ronnie? o tak już wiem.
Pobiegłem w stronę Central Parku. Zawsze tam przychodziła, to ją uspokaja. Zobaczyłem ją płaczącą, siedziała na jednej z ławek. Bez wahania podszedłem do niej i obdarowałem ją uściskiem.
- nie chciałem.
- rozumiem. - powiedziała przez łzy.
- spieprzyłem to ?


#Ronnie

    Nie jestem przecież jakąś pieprzoną dziwką. On dobrze wie, że to z nim zrobiłam to pierwszy raz.. co on sobie myśli?
- Zayn, zrobiłam tylko to z tobą. Nie jestem taka, dobrze wiesz. Po prostu chciałam tego, a ty mnie tak potraktowałeś. To smutne, że nie mogę wyrażać tego co czuje w danym momencie, a czułam pożądanie. Od razu mnie osądziłeś, naprawde myślisz ze taka jestem?
- nie, przepraszam. Wiem Ronnie, że to było głupie, wybacz mi.
- wybaczyłam. - przysunęłam swoją twarz do jego, ale nie pocałowałam go.

   Przytulaliśmy się przez chwilę, po czym poszliśmy z powrotem do hotelu.


W hotelu ...

- Zayn, idę się umyć. - powiedziałam.
     Nalałam sobie ciepłej wody do wanny i weszłam do niej oddając się emocją. Moja delikatna skóra dotykała piany, było m przyjemnie. Po chwili zauważyłam, że drzwi do łazienki uchylają się. Przede mną staną Zayn, zupełnie nagi. Kucnął przy wannie i delikatnie pocałował mnie w usta. Patrzyliśmy sobie w oczy, a później brązowooki dołączył do mnie.Siedziałam przed nim opierając się o jego podbrzusze. Przytulaliśmy się i masowaliśmy nawzajem. Zayn zaczął całować mnie po szyi, później po ramionach. Odwróciłam się do niego tak, że teraz siedziałam na nim okrakiem. Zaczęliśmy się namiętnie całować, stopniowo coraz szybciej i szybciej. Czułam, że powoli robi mi się gorąco. Nagle drzwi łazienki otworzyły się, a w progu stał przerażony Harry.
 Zayn zaczął zasłaniać moje ciało sobą.
- przepraszam. Myślałem, że jest wolne. - powiedział Harry zasłaniając oczy.
- możesz wyjść. - warknął Zayn
- przecież nic się nie stało ... - powiedziałam.
- przepraszam, już wychodzę ... - powiedział zdenerwowany loczek.

   Gdy Harry wyszedł, wstałam i wzięłam ręcznik. Owinęłam się nim i już chciałam wyjść z wanny, ale Zayn złapał mnie za rękę.
- a ty dokąd? - zapytał. - jeszcze z tobą nie skończyłem.
- chcę się wytrzeć.
- mam pomysł, poczekaj. - powiedział, wziął ręcznik, wyszedł z wanny, owinął się nim i poszedł do pokoju.
- ale Zayn ... - krzyknęłam do niego z łazienki.
- po prostu siedź w wannie i się relaksuj, zaraz cię zawołam. - usłyszałam zza drzwi.

     Zamknięta w łazience, skazana na siedzenie w wodzie przez nie wiem jak długi czas, postanowiłam poczytać etykietki od szamponów. To niesłychane jak dużo można dowiedzieć się będąc zamkniętym w czterech ścianach na temat różnych preparatów do włosów swojego chłopaka.

    Po jakiejś godzinie znudziło mi się siedzenie w wannie, więc wzięłam szlafrok i wyszłam z wody. Teraz siedziałam już na wannie. To koszmar miał mnie zawołać, co on odwala?
    Wkurzona wyszłam z łazienki, zobaczyłam ścieżkę z płatków róż i świcie, szłam tą dróżką która prowadziła do łózka, na którym czekał na mnie Zayn.


*+18 - nie musicie czytać*
     Wstał do mnie i pocałował mnie namiętnie, potem jeszcze raz i kolejny. Odchyliłam lekko głowę, a on całował mnie po szyi, potem schodził niżej. Gdy już czuł że jestem jego, położył mnie na łóżku i dalej pieścił.
Moje sutki były twarde, a oddech wolny. Patrzałam na niego, to takie przyjemne uczucie gdy jego delikatne ale silne dłonie dotykają mojego suchego ciała. Sprawiał mi przyjemność.
Wbił się we mnie i wolnymi ruchami poruszał się co chwilkę patrząc w moje oczy.
To przyjemne i romantyczne wiedzieć, że kocha mnie i nie chce mnie stracić. Dla niego mogę tutaj co chwilkę przylatywać. Gdy już spuścił się we mnie wyszedł ze mnie i pocałował mnie.
 
    Leżeliśmy tak przez chwilkę, aż wreszcie Zayn przerwał ciszę - kocham cię, jutro musisz wracać prawda?
- powinnam - odpowiedziałam patrząc mu w oczy.
- zostań na noc, a rano zrobię ci śniadanie. - pocałował mnie  Kocham cie mój ty Aniele, jesteś skarbem.

  Pierwszy raz w życiu wtulił się ww mnie jak małe dziecko w mamę, zrobiłam to samo i poszłam spać, pełna ekstazy myślałam o tym jaką mam wspaniałą przyszłość z nim, moim ukochanym.
______
podoba sie? - kaja.

wtorek, 3 lipca 2012

Rozdział 25

 #Ronnie
    Po tym co zobaczyłam miałam mieszane uczucia, w sumie cieszyłam się, ale .. z jednej strony zapragnęłam teraz Jego bliskości. To jest szalone - pomyślałam. wzięłam pieniądze, spakowałam się i poleciałam do niego.

"cześć, Zayn mam sprawę wracam na trochę" - napisałam sms i kupiłam bilet na najbliższy samolot.

    Wysiadłam z samolotu, udałam się do taksówki i pojechałam do hotelu.

 Otworzyłam drzwi od pokoju Zayna zobaczyłam tam Harrego wiec bez żadnego słowa podeszłam do niego i poprosiłam go o rozmowę.
Oparł się o ścianę i czekał aż coś powiem
- mama z tatą chyba do siebie wrócili ... - zaczęłam.
- to dobrze, czyż nie? - ciągnął
- myslisz? przyłapałam ich na tym. - podkreśliłam ostatnie słowo.
- no i ?
- nic...
- przestań się przejmować całym światem, i tym wszystkim.Powinnaś sie cieszyć, wciaz sie kochają, to ym.. niesamowite moim zdaniem, jestem szczęśliwy , czemu ty nie?
- jestem szczęśliwa ale boję się ze znowu im się nie uda
- kochanie.. nie zyjesz ich życiem , daj im żyć.
- masz rację, ale .. po prostu muszę sie komuś wyżalić.  a tak  poza tematem wiesz gdzie Zayn?
- w pokoju obok.
przytuliłam jeszcze go i mimo zmęczenia podrożą poszłam do Zayna.

 #Zayn

 
   Niezadowolony z tego że na kolację nie było mojego ukochanego kurczaka i musiałem jeść okropne warzywa, poszedłem pod prysznic. Zmęczony dniem stałem pod strumieniem letniej wody, która ochlapywała moje porośnięte włosami policzki. Nie mając ochoty na dłuższe stanie na marne pod prysznicem postanowiłem iść spać.
  Wychodząc z łazienki zobaczyłem Ronnie siedzącą na moim łóżku.


*tu zaczyta się +18 - nie musicie czytać*

- co ty tutaj robisz? - zapytałem wycierając ręcznikiem włosy.
     Po chwili zorientowałem się, że jestem zupełnie nagi. Ronnie uśmiechnęła się i gdy chciałem się już zakryć, zatrzymała moją rękę. Patrzała na moje mokre ciało z pożądaniem i tylko przegryzała wargę. Poczułem jak robi mi się gorąco. Niebieskooka dziewczyna wstała i podeszła do mnie.

- miałam sprawę ale już mi Harry pomógł. - powiedziała
  Przegryzła płatek mojego ucha, po czym złapała mojego przyjaciela i mocno ścisnęła, zabolało mnie to aż jęknąłem. Jednak sprawiło mi to przyjemność i chciałem, aby robiła to dalej.
    Wzięła mojego penisa w dlonie i najpierw wolnymi ruchami go masowała i przegryzała, ale potem robiła to coraz szybciej i widziałem jak starała się całego go wsadzić do buzi. Przez chwilę obserwowałem jak w jej ustach kilkukrotnie znika najpierw sama główka, lśniąca jej śliną. Później jej dłoń, która trzymała mój trzon, przesuwała się coraz niżej, a usta obejmowały coraz większy fragment mojej męskości. Nagle faja ciepła przeszła przez moje ciało i poczułem, że dochodzę. Po chwili spuściłem się.

    Podszedłem do niej, złapałem za włosy i pocałowałem delikatnie, po czym położyłem ją na łóżko i rozebrałem.
    Zacząłem od piersi, potem zjechałem niżej do brzucha, następnie ominąłem jej cipkę i zjechałem prosto do ud. Zacząłem je całować i lizać, następnie zdjąłem jej stringi i rzuciłem je na podłogę.
Włożyłem w nią dwa palce, a następnie spojrzałem na nią. Na jej twarzy zobaczyłem przyjemność.  Nakręcało mnie to jeszcze bardziej, więc zszedłem niżej i zacząłem lizać jej mokrą cipkę. Usłyszałem jej głośne jęki co oznaczało, że mój język doprowadzał ją do szału. Poczułem że lada moment dojdzie więc przestałem i wszedłem w nią ponownie moim przyjacielem. Jej krzyki stały się głośniejsze.
- ćssssssssi - uciszyłem ją.
Po chwili doszliśmy oboje i padliśmy na łóżko.
- kocham cię, kocham cię ale wiem że nie przyjechałaś tu po to. - powiedziałem dysząc.
- moi rodzice chyba są znowu ze sobą i to robili ... - powiedziała.
- to chyba dobrze nie?
- tak, dobrze.
- poczekaj, po prostu wsiadłaś w samolot i tutaj przyleciałaś by powiedzieć mi to? - wkurzyłem się.
- nie w sumie nie.. chciałam się z tobą.. ale nie tak jak myślisz czy coś.
- wybacz, teraz nic nie myślę. Nie rozumiem twojego toku myślenia. - powiedziałem i wstałem z łóżka.
- wybacz, poczułam potrzebę - zaczęła za mną iść zupełnie naga.
- jestem potrzebą?
- nie o to mi chodzi. - broniła się.
-  nie mów nic okej?
  Strasznie się wkurzyłem, musiałem natychmiast wyjść. W pośpiechu założyłem spodnie i wybiegłem z pokoju. Wychodząc z hotelu zapaliłem papierosa, jednak po chwili zgasiłem go, bo policjant dowalił się do mnie.
 No tak zakaz publicznego palenia. - pomyślałem. - pieprzone Stany Zjednoczone i to ich całe prawo.
 W pośpiechu odszedłem od hotelu i po chwili przypałętało się całe stado rozwrzeszczanych fanek.

__
Boże co ja pisze, jest prawie druga dlatego takie gówno pisze.. wybaczcie.. było nudnawo więc może teraz już nie będzie -kaja.

czwartek, 28 czerwca 2012

Rozdział 24

Wieczór, ciąg dalszy...
#Ronnie 

  Nie odpowiedział nic, tylko spojrzał mi głęboko w oczy i się uśmiechnął. Kocham go, wiem to.

- odprowadzę cie do domu. - powiedział brązowooki.
- dobrze, niedługo mam samolot.
- jaki samolot? - zdziwił się.
- do domu. - powiedziałam niechętnie, bo nie chcę się z nim rozstawać. Nie teraz.
- za ile?
- nie długo.
- czyli, ile? - dopytywał.
- za 1.5 godziny.
- to szybko. - powiedział ze smutkiem. - myślałem że wylatujecie jutro.
- mama chciała lecieć dzisiaj, bo źle się czuła. - zamilkłam, bo czułam że łamię mu serce. Po chwili dodałam. - miałam powiedzieć ci wcześniej, ale nie chciałam psuć ci humoru.

   Powoli zbliżaliśmy się do mojego, teraz już dawnego domu. Po paru chwilach byliśmy już przed budynkiem.


     Gdy byliśmy już przed drzwiami, oparł się o mnie i mnie przytulił - zawsze tak robił gdy chciał mnie zapewnić, że jest dobrze.Potem spojrzał w me oczy i pocałował mnie, bez słowa puścił mnie i poszedł, kilka razy jeszcze się odwrócił, ale nie uśmiechał się, jego twarz była bez uczuć, zimna i smutna. Poczułam, że coś w środku mnie pękło, jednak nie mogłam się mazać.

   Weszłam do domu, mama nie była zadowolona, nie odezwała się tylko wskazała palcem moją walizkę, a potem pokazała drzwi, tak już czas, wracamy do domu, do UK.
    Nie wytrzymałam rozpłakałam się i pobiegłam do swojego starego pokoju. Wiedziałam, że już tutaj nie wrócę, przynajmniej nie w ciągu najbliższych kilku lat.Od teraz dom będzie pusty, co się z nim stanie? zostanie sprzedany? a może mama go wynajmie? nie mam pojęcia. Nie chce mi się nad tym teraz zastanawiać, chrzanić to! Po co mam się tym martwić? Zawsze gdy się o coś martwię i tak to wszystko bierze w dupe, więc mam to gdzieś.

   Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi. To mama, no bo kto inny? Przez cały czas byłyśmy tu tylko my dwie.
- wszystko w porządku? - zapytała wchodząc do pokoju.
Nie! nic nie jest w porządku! - pomyślałam.
- Wszystko dobrze. - powiedziałam.
- skoro wszystko dobrze, to dlaczego łzy ciekną ci po policzkach. - powiedziała z uśmiechem.
- nic się nie stało. - rzuciłam od niechcenia.
- przecież możesz mi powiedzieć. - wzięła krzesło, postawiła je przy toaletce i poklepała je dając mi tym samym znak abym na nim usiadła. I tak też zrobiłam.
 - pamiętam jak byłaś mała - zaczęła - codziennie rano budziłaś mnie i prosiłaś abym cię uczesała. Zawsze zaplatałam ci warkocz. Bardzo go lubiłaś, prosiłaś tylko o niego - spojrzała na moje oczy w odbiciu lustra. - a ja nie protestowałam. Ślicznie w nim wyglądałaś, nadal tak jest. - skończyła zaplatać ostatnie końcówki włosów i pocałowała mnie w czoło. - musimy już iść, mamy samolot za godzinę. - powiedziała i wyszła z pokoju.

  W samolocie milczałyśmy. Mama niejednokrotnie próbowała podtrzymać rozmowę ale już po kilku chwilach traciłyśmy temat do rozmowy.



    Po kilkunastu godzinach byliśmy już w domu. Przywitałam się z tatą i Adamem, a teraz marzyłam już tylko by iść spać, ale pierw musiała być rodzinna kolacja. 

  Mama przyszykowała tradycyjnie grzanki, kakao, kanapki. 
Po kolacji poszłam pod prysznic, a potem spać. Byłam strasznie zmęczona więc bez problemu wtuliłam się w swoją kołdrę i usnęłam.
  1 w nocy - przebudziły mnie dziwne hałasy, spojrzałam na zegarek " wtf?" zeszłam na dół bo myślałam ze to może Adam gra w coś ale jednak nie. Weszłam z powrotem na górę i byłam już niemal pewna ze to sypialnia taty, podeszłam do drzwi i usłyszałam "te" odgłosy. Delikatnie otworzyłam drzwi, OMG - moja pierwsza myśl, wycofałam się i poszłam do pokoju.
    "Że co?!" - pomyślałam. Chciałam usnąć i jutro dowiedzieć się czegoś, ale bardziej od tego wolałabym być teraz obok Zayna albo Harrego, albo Louisa, zawsze mnie bawił, wiec teraz też by mi pomógł wymazać z pamięci "ten" widok.
  Po cholerę ja otwierałam te drzwi?! - powiedziałam po nosem. Przez chwilę zastanawiałam się nad tym czemu rodzice robili "to". Wrócili do siebie czy jak? nie kumam o co im chodzi, ale nie chcę o tym myśleć.
__
takie jakieś, -.-'-kaja. 

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdział 23

#Ronnie

     Poszliśmy do dosyć drogiej restauracji, Zayn powiedział że potem możemy iść gdzieś, na jakiś spacer, pogadać. Zdziwiło mnie to, ale zgodziłam się.

   Wybrałam sobie sałatkę i wodę, wolałabym wino czy coś ale matka Zayna wciąż się na mnie patrzyła, za to jego ojciec uśmiechał się do mnie przyjaźnie.
     Jeśli chodzi o resztę to Niall wybrał prawie wszystko co możliwe, Zayn kurczaka a reszta raczej coś lekkiego.
    
      Atmosfera panująca podczas tej kolacji była niezbyt fajna. Zayn co chwilkę mnie całował jakby chciał coś podkreślić... tak coś - tylko jeszcze nie wiem co. Jego mama patrzyła na mnie z miną zabójcy, a ojciec po prostu był zmęczony tym wszystkim.

    Za to przy stoliku obok było słuchać śmiechy, żarty, wszystko co lubiłam.
Po kolacji mama Zayna poprosiła go na słowo, wstał i odszedł.
     Przez chwilę przy naszym stoliku panowała cisza, ale powoli rozkręcaliśmy się. Rozmowa zaczęła się kleić i co chwila śmialiśmy się. Myślę że z wiadomej przyczyny - matki Zayn'a nie było w pobliżu. Ale nigdy nie powiem tego na głos.

 #Zayn
 - czego chcesz?! - powiedziałem agresywnie.
- Zayn.. ta dziewczyna nie jest dla ciebie. Ona by tylko się uśmiechała , żartowała. Czy ty w ogóle znasz jej rodzinę? - powiedziała z wyższością. - czy ty w ogóle znasz ją?
- oczywiście że ją znam i kocham i przestań, nie obchodzi mnie to jakie masz na jej temat zdanie, mamo, daj mi spokój albo ja odejdę od ciebie, rozumiesz? 
- już nie raz mi to mówiłeś, pamiętasz? gdy miałeś szesnaście lat. Wtedy ciągle szantażowałeś mnie takimi gadkami.
- wiesz że jestem do tego zdolny.
- ale ty nic nie rozumiesz..
-  nie, kurwa nie rozumiem!

   Zdenerwowałem się tym, myślałem że wyjdę z siebie.

#Ronnie             
  
        Zayn podszedł do mnie wkurzony, złapał za rękę i na ucho powiedział "chodź" a ja wstałam za nim i poszłam. Wychodząc z restauracji odwróciłam się by chociaż pomachać im, ale jedyne co zobaczyłam to jak jego tata kłóci się z jego mamą.


-  Zayn,co się stało? - powiedziałam z bólem, ponieważ mulat mocno szarpał mnie za rękę.
- nie chce o tym rozmawiać. - warknął
- no okej, rozumiem jak zawsze wolisz dusić to w sobie. - powiedziałam z pretensjami, puściłam jego dłoń i poszłam w druga stronę. Zobaczyłam że Zayn za mną idzie.
- Ronnie tu nie chodzi o to! - krzyknął
- a o co!
- o ..ciebie. Zawsze chodziło tylko o ciebie. - powiedział łagodnym tonem.
- no właśnie, może lepiej będzie jak... - zaczęłam
- nie, nie.
- to co mam zrobić, jaka mam być?
- masz być po prostu sobą... - powiedział i delikatnie pocałował mnie w usta.
- ale twoja mama mnie nie lubi.
- polubi , bo zobaczy jaka silna jesteś i jak mnie kochasz by wlaczyć o mnie. Zobaczysz. - przytulił mnie, a ja czułam się bezpieczna.
- co myślisz o jakiś wakacjach? ty i ja, odpoczniemy ...
- a moze ty , ja i twoi rodzice?
 ______________________________________________
szczerze mówiąc miałam napisać trochę inny rodział ale stwierdziłam ze to nie jest telenowela -kaja.

sobota, 23 czerwca 2012

Rozdział 22

#Ronnie
     Rozmawiając z Harrym poczułam się jakbym rozmawiała z kimś kogo bardzo dobrze znam od zawsze. Nigdy nie zwracałam na to szczególnej uwagi, ale zauważyłam że mamy wiele wspólnych cech, np. mamy takie same dołeczki w policzkach gdy się śmiejemy, oboje mamy gęste, kręcone, brązowe włosy. Ale są też różnice, takie jak np. to że ja jestem niska a on wysoki.

#Zayn
- mama? - zapytałem, bo zobaczyłem kobietę podobną do niej stojącą przy kontuarze.
- Zayn? - podeszła i zaczęła mnie obściskiwać. - tak bardzo za tobą tęskniłam.
- chodź chcę Ci kogoś przedstawić. - powiedziałem.
- czekaj, ojciec zaraz wróci. rozmawia przez telefon.
- okey.
- to kogo chcesz nam przedstawić?
- zaraz zobaczysz.
- tylko nie mów, że tą dziewczynę, którą poznałam u ciebie w domu kilka tygodni temu. -
- a w czym ona ci przeszkadza?
- po prostu uważam, że stać cię na kogoś lepszego.
- mamo, kocham Weronica'e i uważam, że jest najlepszym co mnie w życiu spotkało.
- Zayn, ja tylko chcę dla ciebie jak najlepiej.
- więc zaakceptuj to że kocham Ronnie i to że będziemy razem tak długo jak to tylko możliwe.
- witaj synu. - podszedł do nas ojciec. - dawno się nie widzieliśmy.
- cześć tato. - powiedziałem nadal ze zdenerwowaniem patrząc na mamę.
- co się dzieje? - zapytał z zaniepokojeniem.
- nic takiego. - matka zmieniła ton.

   Po chwili byliśmy już w windzie, panowała niezręczna cisza, ale nie przejmowałem się tym. Nadal byłem zły na matkę, za to co powiedziała o Ronnie. Przypomniało mi się z jaką pogardą patrzyła na nią wtedy, w domu, to jeszcze bardziej nasycało mój zły nastrój.


#Ronnie
   Siedzieliśmy w pokoju chłopców i śmialiśmy się z Louis'a, który co chwila się wygłupiał. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się, a przed moimi oczami stanęli rodzice Zayn'a. Jego matka spojrzała na mnie, a na wspomnienie dnia spotkania zaczerwieniłam się, ręce zaczęły mi drżeć.

- mamo, tato to jest Weronica. - mulat podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. - jesteśmy parą.
- dzień dobry. - powiedziałam zdenerwowana.
- witaj, więc to ty jesteś wybranką mojego syna? - powiedział mężczyzna przyjaznym głosem.
- tak, to ja. - zawstydziłam się.
- na pewno Zayn chciałby porozmawiać sobie z matką, więc my też sobie porozmawiamy. - przełożył swoją rękę przez moje ramie. - chodź zostawmy ich samych.

  Wyszliśmy na zewnątrz budynku po drodze rozmawiając.
- nazywasz się Weronica, tak? - zapytał.
- tak.
- więc Weronico. powiedz mi - mężczyzna zastanawiał się przez chwilę - czy lubisz jeść kurczaki?
   Kurczaki? że co? więc to o tym chciał rozmawiać? o kurczakach? - tak. - powiedziałam przez chwilę zastanawiając się co może być takiego kluczowego w lubieniu lub nie ptaków, którymi są właśnie kurczaki.
- to dobrze. - powiedział.
  Zapanowała niezręczna cisza, po chwili mężczyzna dodał. - na pewno zastanawiasz się dlaczego cię o to zapytałem.
- trochę.
- jeśli chcesz być dobrą partnerką, musisz wiedzieć podstawowe rzeczy na temat mojego syna. - uśmiechnął się. - mam na myśli rzeczy, o których dowiesz się w praktyce, a nie na podstawie rozmowy.
- nie bardzo rozumiem.
- chodzi mi o to, że chcę abyś w przyszłości dobrze zajmowała się moim synem. Jeśli oczywiście wiążesz swoją przyszłość z nim. - zastanawiał się przez chwilę. - no więc tak czy nie?
- yyy.... tak. - odpowiedziałam przerażona.
- nie chcę cię straszyć, po prostu zależy mi na tym, abyście dobrze się rozumieli, wiedzieli o sobie jak najwięcej tylko możecie zapamiętać. Mówię ci  o tym, dlatego że moja żona nie za bardzo lubi dziewczyny Zayn'a, ona często lubi "przepędzać" te z którymi się spotyka.
- tak, wiem. Zayn mnie uprzedzał.
- to dobrze, mam nadzieję że stworzycie dobry związek.

  Rozmawialiśmy przez następne kilkanaście minut o związku moim i Zayn'a. Jego ojciec jest inny niż matka, jest bardziej miły, rozmawiając z nim nie zauważyłam nawet różnicy wieku, która nas dzieli, rozmawiało mi się z nim dobrze. Zauważyłam natomiast jak bardzo są do siebie podobni, wiadomo ojciec - syn. Podobieństwo zawsze jest, ale tu chodzi o coś całkiem innego. Byli nie tylko podobni do siebie fizycznie, ale także psychicznie.


#Zayn

- odkąd Ronnie i ojciec wyszli nawet nie rozmawiałem z matką. A po co? żeby znów mi dupe truła że nie powinienem być z Ronnie? chrzanie to ciągłe zakazy, zakazy mam już tego dosyć, niech wreszcie zrozumie że nie jestem już dzieckiem.

- jesteśmy. - usłyszałem głos ojca.
 Podszedłem do Ronnie i specjalnie na oczach matki pocałowałem ją namiętnie. - co robiliście?
- rozmawialiśmy. - powiedziała cicho.

  Kątem oka zobaczyłam, że matka jest wkurzona. Zwycięstwo - pomyślałem. W środku cieszyłem się z tego, ale nie mogłem tego po sobie pokazać.

- może pójdziemy na kolację, wszyscy razem? - zaproponował Liam.
- okay, możemy iść, jeśli masz ochotę oczywiście. - zwróciłem się ku Ronnie widziałem że to zdenerwowało mamę, byłem z tego powodu wręcz dumny.

Po godzinie wszyscy byli już gotowi do wyjścia. Wszyscy rozmawiali ze sobą, tylko nie ja i matka.

__________________________________________
ok to koniec patru pierwszego jutro koniec ;p;p;p ludzie czytajta to błagam! mało już jest osób czytających ale cóż... wiem że to marne i beznadziejne ale proszę was...

                                                                                                     /Wera

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Rozdział 21

#Ronnie
Koszmarna noc, mija godzina za godziną a ja nadal nie śpię. Mieliście już tak, że chcieliście czegoś tak bardzo a nie dostaliście tego? ja w tamtej chwili najbardziej na świecie pragnęłam snu...

   Wreszcie po kilku godzinach udało mi się zasnąć, ale nie na długo. Cały czas rozmyślałam o tym jak będzie przebiegać moja rozmowa z Harrym - co sobie powiemy? czy Hazza już wie że się dowiedziałam? setki pytań zaprzątały mi głowę.

  Rano obudził mnie intensywny zapach, był cudowny. Wstałam i w piżamie podreptałam do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam matkę smażącą naleśniki.

- dzień dobry kochanie, wyspałaś się? - powiedziała miłym głosem.
- tak. - skłamałam. - co robisz?
- śniadanie. - podała mi talerz z świeżo usmażonym posiłkiem.
- tak, dzięki.- chwyciłam naczynie i usiadłam.

 Gdy jadłam matka opowiadała o tym, jak będąc dzieckiem zajadałam się naleśnikami.
- najbardziej smakowały Ci te z bitą śmietaną i truskawkami. - powiedziała i uśmiechnęła się po raz kolejny.
- mamo, mogę cię o coś spytać?
- oczywiście.
- czemu jesteś taka wesoła?
- bo wreszcie nie muszę skrywać przed tobą swojej, naszej tajemnicy.

 Nic nie odpowiedziałam, jadłam dalej. Mama przez chwilę krzątała się po kuchni aż wreszcie poszła pakować resztę rzeczy. Ja natomiast poszłam pod prysznic, a następnie ubrałam się. Niedługo miałam spotkać się z Zayn'em, jego rodziną no i oczywiście z moim "nowym" bratem - Harry'm.

Jakiś czas później...

Samochód podjechał pod dom, usłyszałam dzwonek do drzwi. 

- ja otworzę! - krzyknęłam
Po chwili byłam już przy drzwiach.
- Wow! wyglądasz jeszcze piękniej niż gdy cię wczoraj widziałem. - Zayn zaczął od komplementu.
-  cześć. - powiedziałam, a usta chłopaka powędrowały w kierunku mojego policzka.
- gotowa?
- tak, ale najpierw chciałam ci kogoś przedstawić. - złapałam Malik'a za rękę i poprowadziłam za sobą do salonu. - mamo!
- tak?
- możesz tu na chwilę przyjść?
- tak, zaraz zejdę. - powiedziała i usłyszeliśmy stąpanie po schodach.

szeptem:
- Ronnie, ja mam poznać twoją matkę? - Zayn zaczął szeptać.
- z tego co pamiętam, ostatnio obraziłeś się jak odwołałam jedno spotkanie z matką, więc teraz mamy okazję to nadrobić.

- ale ja nie jestem gotowy!
- a do czego masz być gotowy? przedstawię was sobie, porozmawiamy chwilę, a potem pojedziemy do was. - uspokajałam ukochanego. - będzie dobrze, zaufaj mi.
- kocham Cię. - powiedział, a po chwili podeszła do nas moja mama.

- więc to ty jesteś chłopcem, o którym ciągle mówi moja mała córeczka. - powiedziała rodzicielka.
- mamoooo. - zawstydziłam się.
- dzień dobry, nazywam się Zayn Malik. - przedstawił się.

- dzień dobry. - uśmiechnęła się. - jestem mamą Ronnie.
- no więc... - zaczęłam.
- więc... - matka nie wiedziała co powiedzieć.
- yyyyy... ten no, więc my - zaczęłam gestykulować rękami, aby mieć czas na dłuższe zastanawianie się między wyrazami. - no więc my...
- jesteśmy parą. - dokończył za mnie Zayn
- tak - spojrzałam w jego wielkie brązowe oczy. - jesteśmy parą.
chciałabym porozmawiać z wami jeszcze, ale niestety muszę pakować nasze rzeczy.
- jak wrócę to obiecuję, że ci pomogę. - obiecałam.
- nie musisz, dam sobie radę. 
- na pewno?
- tak, idźcie już.
- okey, będę wieczorem, paaaaaa. 
- do widzenia - powiedział Zayn wychodząc.
- do widzenia. - odpowiedziała mama.


W samochodzie...

- kurczę, nie wiedziałam że będzie tak ciężko. - zaczęłam.
- a gdy ci mówiłem to nie wierzyłaś. - wypominał mi.
- okeej, przepraszam. - zaśmiałam się.
- naśmiewasz się ze mnie? - udał że się obraża.
- taaaaaaaaak - wystawiłam mu język.
- no i dobra, nie odzywam się do ciebie! - oburzył się. - tylko nie przychodź po buziaka bo nie dostaniesz!
- to taki jesteś?
- tak! 
- to ja też się obrażam, foch! - przełożyłam ręce w pasie.
- dobra.
- dobra,
- fajnie.
- fajnie.

milczeliśmy przez chwilę gdy nagle Zayn zaczął . - ale tak na prawdę to się chyba nie obraziłaś co? co skarbie? bo ja bym chciał buziaczka.
- chcesz buziaczka?
- tak, tylko takiego soczystego buziaczka. - powiedział i ustawił usta w "dziubek".
- to musisz się sam pocałować, bo ja jestem obrażona.
- tak?
- tak.
- tak?
- tak.

 Nagle Zayn gwałtownie zaczął przyciskać hamulec. 
- Zayn!!! - wrzeszczałam i piszczałam. Samochód zakręcił bączka i nagle zatrzymał się. Serce o mało co nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Staliśmy na pobocznej drodze do Baltimore gdzie znajdował się hotel, w którym ulokowali się chłopcy.
    Mulat złapał mnie za brodę i zaczął namiętnie całować. Byłam w szoku, ale po chwili oddałam się przyjemności. 


    Gdy nasze usta oddaliły się od siebie wreszcie złapałam oddech.

- już nigdy więcej tego nie rób! - wrzasnęłam. - wiesz jak się przestraszyłam. 
- przepraszam, nie mogłem się powstrzymać, kocham Cię. - powiedział, a po chwili znów zaczęliśmy szaleńczo się całować.
     Zayn zaczął mnie rozbierać i pieścić po szyi. Zaczął schodzić coraz niżej aż do spodni, które po chwili zsunął ze mnie, następnie zdjął swoje. Wszedł we mnie i poczułam przyjemne ciepło. Po jakimś czasie doszłam, on także. Wkrótce ruszyliśmy w dalszą drogę.




Około godzinę później...


   Dojeżdżaliśmy już do hotelu, a ja coraz bardziej zaczynałam się bać rozmowy z matką Zayn'a. Co ona sobie o mnie pomyśli? naszą znajomość zaczęłyśmy od nieprzyjemnej sytuacji z moją nagością. Przez to jeszcze bardziej się denerwuję. 



W hotelu...

  Właśnie jedziemy windą do pokoju chłopców, na moje nieszczęście rodzice Zayn'a już tam są. No ale dobra, jakoś muszę to przeżyć. Mijają sekundy, minuty a my jesteśmy coraz bliżej drzwi, jeszcze kilka metrów, kilka kroków i już jesteśmy.
 no to zaczynamy - pomyślałam.

- Zayn! - gdy weszliśmy do pokoju Louis rzucił się na niego.
- puść mnie! gdzie są moi rodzice?
- zeszli na dół po... Ronnie! co ty tutaj robisz? - krzyczał Niall a po chwili zaczął mnie przytulać.
- przyjechałam po swoje rzeczy, przeprowadzam się do Londynu na stałe. - powiedziałam, a wszyscy w pokoju zamarli.
- muszę iść po rodziców, zaraz wracam. - powiedział Zayn.
- zostajesz w Londynie, czemu? - do pokoju wszedł Harry.
- chcę z tobą porozmawiać, możemy? - zapytałam niepewnie, bo nie wiedziałam czy Harry wie, że znam nasz sekret.
- dobrze. - rzucił obojętnie.

  Wyszliśmy na balkon, a ja zamknęłam drzwi.

 - Harry, musimy poważnie porozmawiać... - zaczęłam, a Harry mocno mnie przytulił.
- muszę ci coś powiedzieć. - spoważniał.
- wiem, że jesteś moim bratem. - powiedziałam tak szybko jak tylko mogłam, aby mieć to jak najszybciej z głowy.
- właśnie to chciałem ci powiedzieć. - powiedział przerażony. - z kąd to wiesz?
- mama przeprowadza się do Londynu więc ja też, dlatego przyjechałyśmy do Nowego Jorku po nasze rzeczy...

_____________________________________________________________
Koniec!!! sorki, że w tym momencie ale musiałam ;p;p;p dobra zboczuchy macie takie mini +18 xdxdxd dobra wiem, że nic tam takiego nie ma szczególnego ale dobra xddddd mama nadzieję, że się spodoba ;p trochę to nudne ale zawsze ;p;p;p aaaa no tak, dzięki za ponad 4 tyś wejść na bloga ;p kocham was <3 i za te wszystkie komentarze dzięki, a i proszę o głosy w ankiecie na górze po prawej stronie, dziękuję :**
               
                                                                                                  /Wera

niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział 20

#Ronnie
Umówiłam się na spotkanie z Zayn'em w tutejszym Starbucks'ie. Na początku nie wierzył, że jestem teraz w Stanach, ale ucieszył się, ze będzie mógł mnie zobaczyć. Ja też się cieszę, minęło kilka dni odkąd wyjechali w trasę, ale już się za nim stęskniłam.

Kilka godzin później...
- cześć skarbie. - usłyszałam zza swoich pleców, po czym poczułam jak mój ukochamy mnie obejmuje.
   
       Poczułam zapach jego perfum, który tak uwielbiam. Jego silne ramiona objęły mnie mocno. Jego kilkudniowy zarost drapał mnie w szyję, ale tego właśnie potrzebowałam - miłości. Czułam się jak mała dziewczynka w objęciach ojca, czułam się bezpieczna.

- hej - rzuciłam i namiętnie go pocałowałam.
- nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo za tobą tęskniłem.
- ja za tobą też tęskniłam.
- o czym chciałaś porozmawiać? - zapytał.
- muszę ci o czymś powiedzieć...

    Gdy Zayn usłyszał, że Harry i ja jesteśmy rodziną, nie mógł uwierzyć. Przez chwilę milczał, myślał o tym co właśnie mu powiedziałam. Nie byłam pewna do końca jak to przyjął, jego gesty w tej chwili były nie jasne. Cieszył się? a może nie? sama nie wiem. Po chwili zaczął pytać o szczegóły, jak się o tym dowiedziałam, czy ktoś to potwierdził, czy Harry wie o tym, podstawowe pytania, było ich dużo więcej, na niektóre z nich nie miałam odpowiedzi, na przykład na to od kiedy Harry wie o tym, że jesteśmy rodzeństwem.

    Godziny mijały, spacerowaliśmy teraz po Central Park'u rozmawiając o tym czego się dowiedziałam. Powoli robiło się ciemno, musiałam wracać do domu. Źle mi było z powodu, że nie widziałam Hazzy dzisiaj, mogłabym z nim spokojnie porozmawiać. Odkąd poznałam naszą tajemnicę, nie rozmawiałam z nim, chciałabym to zrobić, potrzebuję tego. Muszę porozmawiać teraz z kimś kto na własnej skórze poznał jak to jest mieć kogoś bliskiego, ale za żadne skarby nie móc z nim porozmawiać na ten temat.

  Trzymaliśmy się z Zayn'em za ręce chodząc po ścieżkach i co jakiś czas widać było kilku paparazzi robiących nam zdjęcia.

- jutro pewnie będziemy w gazetach. - Zayn przerwał ciszę.
- może. - powiedziałam niechętnie.
- co się dzieje? - zaniepokoił się.
- gryzie mnie to, że nie mogę widzieć się z Harrym.
- możesz.
- co? - powiedziałam po czym zaśmiałam się nerwowo.
- przyjdź jutro do nas, do hotelu. Mamy jutro wolne, będziesz mogła z nim spokojnie porozmawiać i my znów się zobaczymy, a no i jeszcze moi rodzicie przyjeżdżają mnie odwiedzić więc będziesz mogła ich poznać.
- twoją mamę już poznałam, pamiętasz?
- tak, było zabawnie. - zaśmiał się.
- zabawnie, jak dla kogo? - oburzyłam się. - twoja matka mnie nienawidzi.
- nie prawda, ona po prostu nie przepada za moimi dziewczynami.
- świetnie. - no to mam kolejny kłopot.
- hej, gdy cię pozna, na pewno cię pokocha. - przyciągnął moją brodę do siebie. - zobaczysz, będzie zachwycona. - powiedział po czym namiętnie mnie pocałował.
 
  Obok nas roiło się od aparatów, flesze migały jeden po drugim, ale my nie przejmowaliśmy się tym. Za chwilę zaczęły się pytania - jesteście razem na poważnie?

- tak, jestem z najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Kocham ją z całego serca. - gdy Zayn wypowiadał te słowa patrzył w moje oczy, a na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Po chwili odeszliśmy przytulając się do siebie.

   Staliśmy przed domem mojej matki przez chwilę, rozmawialiśmy i przytulaliśmy się pod niebem pełnym gwiazd.

- kocham cię. - powiedział.
- ja ciebie też. - odpowiedziałam, po czym dałam mu soczystego buziaka w usta.
- przyjdziesz jutro?
- niechętnie, ale tak. - powiedziałam obojętnie.
- czemu niechętnie? - zmarszczył brwi.
- boję się, że twoja mama mnie nie zaakceptuje.
- nie martw się, będzie dobrze.
- mam nadzieję. - powiedziałam i pocałowałam go w usta. - muszę już iść, spotkamy się jutro.
- będę tęsknić.
- kocham cię, papa.

 Po naszym pożegnaniu weszłam do domu i zastałam mamę w kuchni.

- mamo, co tu tu robisz? jest już po dwunastej.
- czekałam na ciebie.
- już jestem idź spać ja też się zaraz kładę, jest już późno.
- proszę cię Ronnie, nie pamiętasz jak nie wracałaś na noc do domu? martwiłam się o ciebie, zawsze czekałam, a gdy się wreszcie doczekałam ty wracałaś do domu pijana albo naćpana. Wiem, że nie byłam najlepszą matką na świecie, ale nie chciałam tego dla ciebie, gdy twój ojciec mnie zostawił załamałam się i nie mogłam sobie z tym poradzić, zaczęłam pić. Ja nie chcę, żebyś piła i ćpała rozumiesz?
- przepraszam, już nie będę.
- to ja przepraszam, za to że się wami nie zajmowałam tak jak należy, dziękuję Ci za to że opiekowałaś się Adamem.
- kocham cię mamo. - powiedziałam i przytuliłam ją mocno.
- jutro spakujemy resztę rzeczy, teraz idę już spać.
- mamo?
- tak?
- wiesz, bo spotkałam się dzisiaj z Zayn'em.
- tak kochanie, wiem.
- no i on zaprosił mnie do siebie, żebym poznała jego rodzinę. Mogę iść?
- tak oczywiście, że możesz.
- dziękuję.
- dobranoc.
- dobranoc. - powiedziałam i zobaczyłam, że mama przygląda mi się. - coś się stało?
- nie nic, promieniejesz. - uśmiechnęła się. - cieszę się, że masz chłopaka.

  Nic nie odpowiedziałam, matka poszła spać, a ja wzięłam gorący prysznic i położyłam się, ale nie zasnęłam. Byłam przejęta tym czego się dowiedziałam i spotkaniem z Zayn'em. To cudowny dzień, który zaliczam do udanych.

______________________________________________________
Hej ludzie, ktoś to wgl jeszcze czyta? pewnie nie bo pod ostatnim postem nie ma komentarzy :( no niestety jakoś to zniosę ;( no dobra to mam wiadomość - mam współprowadzącą opowiadanie, a jest nią Karolina - Kaja tt - @Karolina7902   ostatni rozdział należy do niej :** od dzisiaj będziemy podpisywały się pod chapterami i mam nadzieję że zaakceptujecie Kaje :**
                                                                                 /Wera

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Rozdział 19


#Ronnie
- pamiętaj, że cię kocham. - powiedziałam i pocałowałam go na pożegnanie.
- ja ciebie też kocham. - przytulił mnie
- wracaj szybko.
- wrócę zanim się obejrzysz.
- już za tobą tęsknię. - cmoknęłam go jeszcze raz w policzek, a on odszedł i pomachał mi na pożegnanie.
- kocham cię! - krzyknęłam jeszcze na koniec.


       I odjechali, zostawiając po sobie pustkę i nadzieję, że te dni szybko zlecą. Bo tak będzie - mam nadzieję.

                                                                   *  *  *

Zaraz się spakuje i jadę z mamą do USA. po jej rzeczy..
Ciesze się bardzo, że zostaje ale w sumie chciałam być sama tutaj.. ale ta choroba.. boje się że ją stracę i nie zdążę z nią zrobić tego co chce.

                                                              *  *  *

 Jakiś czas później w USA...


    No w końcu jestem tutaj.. ah dawno tutaj nie byłam i to powietrze.. czuć wszystko na raz. 
i  zapach papierosów mi przypomina o nim.. o tym jak tęsknie a dopiero co zaczyna się trasa. 
Weszłam do domu, wciąż czuć tutaj wanilie i czekoladę, moja mama kocha to z Adamem, mogli by tak non stop, kremy balsamy, jedzenie. to dla nich raj. A ja wole zapach Zayna.. daje mi milion powodów chociaż przyznam .. wanilia i czekolada to niesamowity zapach.. mówi ze jest dobrze ze jest okej, że życie jest piękne.
Mama się pakuje a ja poszperam sobie w naszych starych śmieciach, a jak tutaj się coś schowa to za kilkanaście lat się znajdzie. no tak jak to się nazywa? skleroza? coś w ten deseń.
Weszłam do szafy, tam na samym dole jest karton .. ze wszystkim, akt ślubu, komunie i te bajery.
Grzebałam dalej, coś mi mówiło że znajdę coś tam.. coś co mnie zaciekawi. Znalazłam teczkę. Dlaczego tutaj jest napisane " HAROLD"?!
Otworzyłam i przeżyłam szok..  zobaczyłam zdjęcie Harrego.. Boże to przecież Styles! Matko Boska, Jezu Chryste .
nagle moja matka wyszła z walizkami do przedpokoju
- jak mogłaś? - łzy stanęły mi w oczach
- ale co się stało? - popatrzyła na mnie pytająco, a ja rzuciłam w nią teczką z papierami - bo..
- co się dzieje? możesz mnie oświecić?
- ja i tata byliśmy młodzi, bardzo młodzi, ale nie aż tak.. żeby zrobić takie głupstwo 
- ile lat! - wrzasnęłam
- miałam piętnaście.. proszę cie.. i to było głupie a nikt nie chciał nam pomóc więc oddaliśmy go ale wciąż byliśmy przy nim .. nie osądzaj mnie proszę cię .. 
- no mów dalej
- no i oddaliśmy go, po paru miesiącach twoja babcia zaoferowała nam pomoc, ale było już za późno na Harrego by go znowu mieć.
- czyli jak mam to rozumieć?
- Później urodziłaś się ty, ja byłam tym zszokowana dlatego byłam taką matką a nie inną, i potem jeszcze był Adam .. chciałam mieć dużo dzieci bo chciałam czuć Harrego obok to głupie jest i było ale to mój błąd dlatego..
- dlatego co? on wie? wie ze ja jestem jego siostrą? wie kim jesteśmy?
- no wie.. wszystko, to twój brat. 
- jeździliście  do niego?
- tak.
- to wszystko jest jakieś..
-  trudne?
- nie. po prostu nie na moją głowę.. kocham Harrego ale .. teraz mam mieszankę, chce spać.
Poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i wykręciłam numer do Zayna, tylko on może mi teraz pomóc.
- halo? - usłyszałam jego zachrypnięty głos w słuchawce
- Zayn, musimy porozmawiać...
__________________________________________________
CZEŚĆ!<3. jestem karolina, pro koks, pro milord. jak tam wolicie bede podpisywac sie kaja.
w sumie to  jaram sie ze mogę pisać tego bloga mam nadzieje ze sie spodoba moijemy koksikowi! boże dziękuje ci!. no to tyle .. troche lipny ale wiecie a a to mój tt
@Karolina7902


poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Rozdział 18

#Ronnie
Był wieczór, leżeliśmy razem w łóżku. Ja nadal rozmyślałam o naszym pierwszym razie. Co będzie jeśli Zayn mnie zostawi? nie chcę, żeby powtórzyła się historia z przed roku; to wydarzyło się w wakacje, Marcus wmawiał mi, że mnie kocha, wykorzystał mnie i zostawił. Dostał to czego chciał, a później zerwał ze mną. Byłam w nim ślepo zakochana, robiłam wszystko co tylko chciał. Gdybym tylko mogła cofnąć czas nie byłbym z nim w tym chorym związku. W sumie to cieszę się, że tak się to potoczyło. Gdyby nie Marcus, nie chodziłabym na te wszystkie imprezy, przez które matka była na mnie zła, nie przyjechałabym do Londynu i nie poznałabym Zayna. Jednak wszystko to co złe, ma swoje dobre strony.
  Z rozmyślań wybił mnie dźwięk dzwonka do drzwi.
- kto to może być? jest już po dziewiątej. - Zayn wstał i założył spodnie.
- nie wiem, to twój dom i twoi goście.
- zostań w łóżku, ja otworzę i zaraz wracam. - powiedział i poszedł.
  Po chwili z dołu usłyszałam:
- mama!? a co ty tu robisz?
- to tak się wita swoją matkę?
- przepraszam, cześć.
- chodzisz po domu w samych spodniach? jeszcze się przeziębisz i co będzie? niedługo wyjeżdżasz w trasę, musisz być zdrowy! - krzyczała kobieta.
- nie będę chory. Mamo nie mówiłaś, że przyjeżdżasz!
- to już nawet nie mogę odwiedzić syna bez zapowiedzi?
   W tym momencie usłyszałam zbliżające się kroki. Zaczęłam szukać swoich ubrań, gdy nagle w drzwiach zobaczyłam przerażoną kobietę.
Natychmiast zakryłam się kołdrą. - yyy... cześć...
- witam. - powiedziała kobieta i spojrzała na mnie z pogardą.
- mamo, to jest Weronica. - Zayn próbował jakoś załagodzić sytuację.
- miło było cię poznać Weronico. - powiedziała i wyszła.
- cała przyjemność po mojej stronie.
- nie wątpię. - usłyszałam głos kobiety dobiegający z korytarza.
- no to pięknie. - zaczęłam się ubierać.
- przepraszam, ale ona zawsze jak przyjedzie, pierwsze co robi to idzie do mojego pokoju. Wiesz "sprawdza czystość". Mogłem Cię uprzedzić, przepraszam.
- to nie twoja wina przecież nie wiedziałeś, że przyjedzie. A ja zaraz sobie pójdę, nie chcę jej denerwować.
- nie musisz iść.
- ale chcę.
- zaraz Cię odwiozę.
- nie, zostań z matką. Dam sobie radę.
- na pewno?
- tak.

     Gdy zeszłam na dół, do wyjścia miałam jakieś pięć metrów, to było najgorsze pięć metrów jakie w życiu miałam do przejścia. Cały czas czułam na sobie karcący wzrok kobiety. Gdy wreszcie doszłam do drzwi, Zayn podbiegł do mnie.
- kocham Cię, jutro zadzwonię. Byłaś cudowna. - wyszeptał i pocałował mnie w policzek.
 Kobieta cały czas się nam przyglądała.

     Wyszłam z domu i poczułam ulgę. Kobieta ma prawdziwy dar. Gdy patrzyła na mnie czułam na sobie jej palący wzrok, niezbyt przyjemne uczucie. Nie chciałabym nawet żeby mój najgorszy wróg czół to co ja w tamtej chwili.


                                                              *  *  *           
Następnego dnia rano...
       Obudzili mnie hałasujący chłopcy, grający w piłkę.
No tak ojciec jest trenerem młodzieżowej drużyny piłkarskiej. - pomyślałam.
 Ubrałam się, zeszłam na dół i zjadłam śniadanie.
- Ronnie, ty nie w pracy? - usłyszałam głos matki z kanapy.
- nie, dzisiaj mam wolne. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. - co robisz?
- czytam książkę, ale nie mogę się skupić.
- chłopcy dają popalić co? - zaśmiałam się.
- tak, grają tam już od godziny. Cały czas coś krzyczą, wytrzymać się nie da.
- i właśnie dlatego ja nigdy nie będę miała dzieci.
- jasne, że nie. To dzieci będą miały ciebie.
- oczywiście. - przewróciłam oczami. - idę zobaczyć jak grają.
- dobrze, a ja spróbuję doczytać to do końca.

    Podeszłam do ławki, na której siedział Adam.
- co jest, czemu nie grasz? - zapytałam.
- powiedzieli, że nie mogę z nimi grać bo jestem za mały. Oni są w przedziale wiekowym od dwunastu do piętnastu lat.
- to co?
- jestem za mały - pokazał nawias palcami przy słowach "za mały".
- ale nie jesteś za mały na lody, chodź zabiorę cię.
- na prawdę?
- tak, chodź.
 Gdy szliśmy w stronę domu jeden z graczy zawołał - Ronnie, chcę mieć z tobą dziecko!
inni zaczęli gwizdać i wydurniać się.
wkurzyłam się więc odkrzyknęłam - sorki, ale masz za małego.
Jego koledzy zaczęli buczeć i wydawać z siebie różnego rodzaju dźwięki, a on spalił buraka.
- co miał za małe?
- nic, chodź. - zaśmiałam się.
________________________________________________________________________
 Boże jak ja kocham mojego chłopaka! pisząc ten rozdział siedzieliśmy razem u mnie w pokoju, gdy kończyłam pisać nagle wszystko mi zgasło! <jpd> laptop się rozładował i nic nie mogłam zrobić:( nic się nie zapisało :C na szczęście mój geniusz - informatyk odzyskał wszystko :) kocham cię skarbie:**

sobota, 7 kwietnia 2012

Rozdział 17

#Zayn
- przepraszam, nie wiedziałem.
- to nie twoja wina, mogłam wcześniej Ci powiedzieć.
- kocham Cię, nie chcę żebyś przeze mnie płakała. - przytuliłem ją.
 Staliśmy tak przed domem przez chwilę, nagle usłyszałem trzask drzwi.
- Ronnie, przepraszam to ja wymyśliłem to wszystko, proszę nie bądź zła na Zayna, to moja wina. - Lou wyszedł przed dom a za nim Niall, Liam i Harry.
- nie szkodzi, to nic takiego. Po prostu, nie lubię gdy ktoś żartuje na temat tej choroby. - powiedziała przez łzy.
- dlaczego? - Horan wyskoczył zza pleców Hazzy.
- bo... - przeciągnęła. - ... moja matka ma raka.
- przykro mi. - powiedział blondyn i przytulił ją.
- a wy gdzieś się wybieracie? - zapytałem, bo wyglądali jakby gdzieś się szykowali. Harry machał kluczykami, Niall miał w rękach paczkę ciastek, Liam poprawiał koszule, a Louis co chwila komuś odpisywał.
- Emma Roberts robi dzisiaj imprezę, chcieliśmy żebyście poszli z nami, ale pomyśleliśmy że nie będziecie chcieli ze względu na... - nie dokończył.
- idźcie, my zostaniemy w domu. - powiedziałem.
- na pewno? to ostatnia impreza przed wyjazdem. - powiedział Tommo kierując się do samochodu.
 Ronnie spojrzała na mnie pytająco. - wyjazdem?
- później porozmawiamy. - szepnąłem.
- okay.
- to my jedziemy, a wy bawcie się dobrze. - Styles podkreślił "bawcie się".
- zamknij się. - Liam trzepnął loczka w głowę.
- o co Ci chodzi? - Ronnie zdziwiła się.
- o nic. - Harry poruszył brwiami, a na jego twarzy gościł cwaniacki uśmiech. Dobrze wiedziałem o co mu chodzi.
Staliśmy przez chwilę i patrzyliśmy jak chłopcy odjeżdżają.
- chodź do środka. - złapałem dziewczynę za rękę i pociągnąłem za sobą.


 Usiedliśmy na kanapie i włączyłem pierwszy lepszy film, który był na wierzchu.
- chcesz coś zjeść? - zapytałem.
- hhmmm, raczej wolałabym porozmawiać o tym całym wyjeździe.
- okey, możemy porozmawiać, ale chodź do kuchni, jestem głodny. - wstałem i podałem jej rękę. Nie złapała za nią, wstała i poszła do kuchni, jakby była obrażona.
Oparła się o blat kuchenny. - co to za wyjazd?
- za tydzień wyjeżdżamy w trasę po USA. - szukałem sam nie wiem czego w lodówce.
- za tydzień?
- przepraszam nie chciałem Cię martwić. - zamknąłem lodówkę i złapałem za nóż.
- nie chciałeś mnie martwić?! teraz jeszcze bardziej się martwię, bo spędzimy ze sobą jeszcze tylko kilka godzin.
- jak to "kilka godzin"? - zacząłem coś kroić i jeść, to było okropne.
- słuchaj, po pierwsze to spędzimy tylko kilka godzin razem bo ja przecież pracuję. A po drugie to wypluj tą świeczkę.
- co? - powiedziałem i posłusznie wyplułem to co właśnie gryzłem.
- to świeczka zapachowa w kształcie truskawki, byłam z Liamem w sklepie, gdy ją kupował. Będzie smutny, że mu ją zjadłeś, pewnie spodziewał się że ktoś ją zje, ale nie że to będziesz ty, prędzej można by się tego spodziewać po Niallu a nie po tobie. - przerwałem jej pocałunkiem. - fuuuuj, smakujesz jak wosk.
- bo właśnie go zjadłem. - powiedziałem, a na jej twarzy zagościł uśmiech, pierwszy raz go dzisiaj widziałem.
- kocham Cię wiesz? - pocałowała mnie, widać nie przeszkadzał jej już smak świeczki.
- chodź na górę.
- Zayn... - przeczesywała moje włosy palcami. - ... nie wiem czy jestem gotowa.
- jeśli nie chcesz, nie będę Cię zmuszał, ale przecież wiesz, że za tydzień wyjeżdżam w długą trasę, nie zobaczymy się przez pół roku. - ponownie ją pocałowałem.
- to ma być szantaż? - uśmiechnęła się.
- jeśli to pomoże to tak. - wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka.

*le tu zaczyna się +18
Gdy leżeliśmy już w pościeli, ściągnąłem z siebie koszule i zostałem w samych spodniach. Po chwili Ronnie była już bez stanika, wodziłem językiem po jej sutkach. Ściągałem z niej resztę ubrań całując ją, byłem napalony coraz bardziej i bardziej. Zrzuciłem z siebie spodnie.
- ja na górze. - Ronnie usiadła na mnie okrakiem i zaczęła całować mnie po szyi.
   Schodziła coraz niżej i niżej. Wreszcie zeszła na sam dół. Chwyciła mojego penisa w dłoń i wsadziła go sobie do ust, ssała go przez chwilę, a później lizała i podgryzała. Gdy poczułem, że już dochodzę chwyciłem ją za włosy i zacząłem się nimi bawić, spuściłem się a Ronnie oblizała wargi.
- moja kolej. - powiedziałem z cwaniackim uśmiechem na ustach.
  Zacząłem Ją całować po udach, dla odmiany ja szedłem ku górze, delikatnie zdjąłem jej czerwone stringi i zacząłem pieścić jej łechtaczke językiem. Ronnie cichutko pojękiwała, co mnie bardziej nakręcało, zacząłem wywijać językiem we wszystkie strony, to było moje pole do popisu. Nagle Ronnie zaczęła jęczeć jeszcze głośniej to znak, że zaraz miała dojść i rzeczywiście, po chwili doszła. Zacząłem w nią wchodzić, na początku wolno i coraz szybciej,
Ronnie krzyczała, to motywowało mnie do działania. - tak, tak szybciej, szybciej...
  Dziewczyna zaczęła wbijać paznokcie w moją skórę, czułem ból, ale nie przeszkadzał mi, przyśpieszyłem i poczułem że znów szczytuję. Plecy Ronnie wygięły się i jęknęła głośno. Mogłem być z siebie dumny, słyszałem jak dziewczyna szybko oddychała, pot spływał po moich skroniach, ale było warto.
- dziękuję. - powiedziała cicho i delikatnie pocałowała mnie w usta.
*le koniec :p


Leżeliśmy wtuleni w siebie przez kilka godzin. Na zewnątrz było już ciemno, wokół panowała cisza i spokój.
- co jeśli zajdę w ciążę? - głos Ronnie rozbił moje myśli.
- co?
- co jeśli zajdę w ciążę? zrobiliśmy to bez prezerwatywy.
- prawdopodobieństwo, że zajdziesz w ciążę jest jedno na dziesięć.
- to mała liczba, co jeśli będę to jedną.
- to zależy kiedy masz dni płodne, jeśli...
- tak wiem, uważałam na lekcji biologii.
- nie martw się, nawet jeśli zajdziesz w ciążę to co? przecież nie przestanę Cię kochać. - pocałowałem ją w czoło.
- kocham Cię. - powiedziała i przytuliła mnie najmocniej jak potrafiła.
________________________________________________________
no to macie ten wasz +18 :P troch mi się go dziwnie pisało bo mam chłopaka, a piszę TAKIE rzeczy o innym xd nie no jestem z niego zadowolona <z rozdziału> mam nadzieję, że wam się spodoba, jeszcze nigdy nie pisałam rozdziału w którym jest sex, więc to mój pierwszy raz ;p a właśnie! ale ja jestem głupia, chcę wam podziękować za to, że czytacie moje opowiadanie, myślałam że was jest może z sześć osób a was jest aż 18! łoł! dziękuję za ponad 2 tys. wejść :D a i przy okazji, po lewej stronie na górze, pod "o mnie" macie listę osób które informuję przez twittera o nextach, jeśli chcecie być na tej liście zostawcie mi w komentarzu swojego twittera :)
PS. miałam się nie rozpisywać, a znowu jakoś tak wyszło ;p kocham was :**

czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział 16

#Zayn
Wieczór dobiegł końca, siedziałem w salonie przed telewizorem z butelką piwa w dłoni. W domu było cicho, gdy nagle usłyszałem skrzypnięcie drzwi.
- cześć. - usłyszałem głos Louisa
- cześć.
- Zayn, co to za akcja? powiedziałeś komuś, że jesteś z Ronnie, pogięło Cię?
- co?! mnie pogięło?! a ty i Eleaonor to niby co?! też jesteście razem i wszyscy o tym wiedzą to ja nie mogę być z Ronnie?!
- możesz być, ale chodzi o to, że zanim ogłosiłeś to całemu światu, mogłeś zapytać nas o zdanie.
- zostaw go, ty też nas o zdanie nie pytałeś. - Liam stanął w drzwiach.
- właśnie, a w ogóle to czemu próbujesz nami tak rządzić?! nie rób tego, nie rób tamtego. - krzyknąłem.
- co wy się tak drzecie? jest już po drugiej. - do salonu wszedł zaspany Niall.
- ej możecie ciszej? spać się nie da. - po chwili dołączył do nas też Harry.
- Louis i Zayn znowu się kłócą. - wytłumaczył Liam.
- o co tym razem. - Harry spojrzał na Louisa.
- nie ważne, idź spać. - Lou naciskał na loczka. - wszyscy idźcie.
- no i właśnie to jest to o czym mówię, cały czas próbujesz się rządzić! - nerwy mi puszczały.
- nie próbuje się rządzić, ja chcę uchronić Cię przed czymś czego będziesz żałował. - krzyczał. - nie widzisz co teraz dzieje się ze mną i z Liamem?!
- mnie w to nie wciągaj. - powiedział Liam i wyszedł.
- Zayn, wszyscy wiedzą, że mamy dziewczyny i wcale nie jest nam tak łatwo jak Ci się wydaje, ja się po prostu się o Ciebie martwię, a ty jeszcze mówisz, że próbuje rządzić. - Lou zaczynał mówić coraz ciszej. - ze mną i z Eleaonor też tak było na początku, kochaliśmy się, chcieliśmy aby każdy wiedział o naszej miłości. Teraz już nie ma tego co było, nasze spotkania zaczęły ograniczać się do minimum, w końcu nie było ich już wcale. El wczoraj ze mną zerwała, nie chciałem was martwić.
- Lou, gdybym tylko wiedział.
- nic się nie stało, po prostu chcę oszczędzić Ci tego co ja przeżyłem. - łzy spływały po jego policzkach.
- przepraszam, nie wiedziałem. Lou ja Cię szanuje, ale nie chcę, żeby ktokolwiek wtrącał się w mój związek z Ronnie. - przytuliłem go.
- rozumiem Cię, ja też nie chciałbym tego. To ja Cię przepraszam.

                                                                          *  *  *

#Ronnie
- Ronnie! wstawaj! - poczułam, że ktoś po mnie skacze, był to nie kto inny tylko oczywiście mój kochany braciszek.
- co się tak drzesz, ludzie chcą spać.
- to niech lepiej ludzie biegną do pracy bo już po siódmej.
- co?! - krzyknęłam i od razu pobiegłam do łazienki.
- powinnaś mi płacić za to, że miałem ochotę wstać i Cię budzić.
- tak, oczywiście. Mam Ci płacić za połamane kości.
- nie nazwałbym tego tak.
- tak? a jak byś nazwał.
- nazwałbym to ekologicznym budzikiem.
- bardzo śmieszna, a teraz wyjdź muszę się ubrać. - wskazałam palcem na drzwi.
- tak jest. - zasalutował i wyszedł z pokoju maszerując.

                                                               *  *  *
- jestem! - krzyknęłam wbiegając do restauracji.
- to dobrze bo zaraz otwieramy. - Will stał za barem. - jak ty to robisz, że nawet jeśli się spóźniasz, wychodzi że zdążyłaś bo masz jeszcze minutę lub dwie.
- głupi ma zawsze szczęście. - zaśmiałam się.
- nie jesteś głupia.
- tak się tylko mówi. To co, otwieramy?
- jasne, idź odłożyć swoje rzeczy, a ja otworze.
- okey, zaraz wracam. - powiedziałam i wyszłam.
   Gdy zakładałam fartuch zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam zdjęcie Zayna.
 - tak?
- cześć skarbie, co słychać?
- w porządku, właśnie jestem w pracy więc nie mogę za bardzo rozmawiać.
- wiesz chciałem Cię o coś prosić.
- jasne, słucham.
- jeśli możesz to nie wspominaj przy Louisie o Eleaonor.
- coś się stało?
- później Ci wytłumaczę o co chodzi.
- dobrze, muszę kończyć właśnie otwieramy, później jeszcze porozmawiamy. Kocham Cię, pa.
- ja Ciebie też kocham, pa.
- Ronnie, chodź tu szybko. - zawołał Will.
- idę! - krzyknęłam i odłożyłam telefon do torby.
  Gdy weszłam zobaczyłam całą masę nastolatek.
- to chyba do Ciebie. - powiedział i podał mi notes i ołówek.
Przez chwile stałam wpatrzona w tłum.
- patrzcie to ona! - krzyknęła jedna z nich, na co reszta zareagowała piskiem.
- Powiedz Zaynowi, że go kochamy! - krzyczały.
- załatwisz nam autografy chłopaków?
- mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? - zapytała wysoka blondynka.
- ze mną? - zapytałam z niedowierzaniem. Fanka chce mieć moje zdjęcie? jak to w ogóle możliwe?
- ja też chcę. - powiedziała kolejna.
- yyy... jasne. - powiedziałam z uśmiechem.
  Dzień minął bardzo szybko, na początku dziewczyny robiły zdjęcia, później wypytywały jacy są chłopcy. Na koniec podaliśmy z Willem chyba z tonę jedzenia, na co szef się oczywiście ucieszył, powiedział że jestem dla niego "żywą reklamą" cokolwiek to znaczy, jemu najwyraźniej zależy tylko na pieniądzach.
 Wieczorem, po zamknięciu Will odwiózł mnie do domu i tak minął kolejny dzień.

                                                              *  *  *
Następnego dnia.
#Zayn

- ej, nudzi mi się, dawajcie wytniemy komuś numer. - zaproponował Harry.
- ej to moja działka! ja jestem od wymyślania dowcipów! - Lou wydarł się na Hazze.
- mi to tam obojętne, byleby było śmiesznie. - powiedziałem odpalając papierosa.
- nie pal w domu! - krzyknął Liam. - nie chcę mieć raka.
- a ty wiesz to nawet nie jest taki zły pomysł. - powiedział Lou a my spojrzeliśmy na niego jak na idiotę.
- może troszeczkę jaśniej. - Niall nigdy nie ogarniał, ale tym razem my też nie.
- dawajcie powiemy Ronnie, że Zayn ma raka.
- nie, Ronnie jest wrażliwa, obraziłaby się za takie coś. - próbowałem odciągnąć go od tego pomysłu.
- a co, pan śliczny boi się, że nie będzie buzi buzi?
- dobra, zgadzam się. Ale to ty ją tu ściągniesz.
- spoko, ale to ty jej to powiesz.
- dobra.
- spoko, już do niej dzwonię.
- a ona czasem nie jest teraz w pracy? - zapytał Harry.
- to ona pracuje? - Niall wychylił głowę z lodówki.
- tak, w restauracji niedaleko Milkshake City, a dzisiaj jest sobota, ma wolne.
- muszę ją kiedyś odwiedzić w czasie pracy. - Niall nadal miał głowę w lodówce.
- dobra, dzwonię. - powiedział Lou.
- ustaw na głośnomówiący. - zaproponował Liam.
- jest sygnał. - Harry cieszył się jak dziecko.
 
     - halo? - usłyszeliśmy głos Ronnie.
     - cześć, musisz do nas przyjechać, najszybciej jak możesz. - Lou ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
     - coś się stało?
     - po prosu przyjedź, to bardzo ważne.
     - za jakieś dwadzieścia minut będę.
     - czekamy.

- dobra rozłączyło. - krzyknął Lou i opadł na sofę.
- no to teraz pan ładny musi powiedzieć Ronnie, że ma raka. - powiedział Harry a wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- masz rację, jestem ładny, a nawet powiedziałbym piękny.
- a do tego skromny. - zaśmiał się Liam.

Chwilę później.


Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- ja otworzę, gotowi? - Lou podszedł do drzwi.
- tak, otwieraj.
- cześć, co się stało? - zdyszana Ronnie weszła do salonu.
- muszę Ci coś powiedzieć. - ledwo powstrzymywałem śmiech.
- przepraszam, ale nie dam rady, muszę wyjść. - Niall wyszedł szybko z pokoju, widziałem, że też ledwo dawał radę. Zawsze był cienki w robieniu kawałów.
- co mu się stało? - zapytała Ronnie.
- nie ważne. Ronnie, muszę Ci coś powiedzieć.
- słucham.
- Byłem wczoraj u lekarza, mam raka. Powiedział, że to przez papierosy, mówił, że za dużo palę.
- co? - łzy spłynęły jej po policzkach, podbiegła i przytuliła mnie mocno. Lou i Harry nie mogli przestać się uśmiechać, ja zacząłem się śmiać.
- Ronnie.
- co Cię tak śmieszy?! - wrzasnęła na mnie.
- zrobiliśmy Ci kawał. - powiedziałem śmiejąc się.
- co?! czyli nie masz raka?!
- nie.
- nawet nie wiesz jak się cieszę, tak się bałam o to że... Zayn! jak mogłeś mi to zrobić! po co to zrobiłeś?! - zaczęła płakać jeszcze bardziej niż jak powiedziałem jej o tym, że mam raka.
- skarbie... - przytuliłem ją.
- zostaw mnie! nie dotykaj mnie, nie odzywaj się do mnie! nie chcę Cię znać! - krzyknęła i wybiegła z domu.
- Ronnie! - krzyknąłem i zacząłem ją gonić.
Złapałem ją i mocno przytuliłem. - puść mnie! - krzyczała.
- Nie płacz. - pocałowałem ją w czoło. - dlaczego tak zareagowałaś.
- Zayn, nie powinieneś tak żartować.
- co w tym złego?
- moja mama ma raka.

______________________________________________________________
na początek, przepraszam że nie pisałam tak długo, ale nie mam na to czasu. nie chcę się tu rozpisywać, ale chcę was prosić o kliknięcie "TAK" [w prawym rogu na górze] jeśli czytacie moje wypociny. Jest jeszcze jedna mała sprawa, mam już w głowie ułożony kolejny rozdział i planuje w nim scenę "+18" jeśli jesteście zainteresowane to napiszcie mi w komentarzu. Postaram się go dodać w najbliższym czasie. Mam nadzieję, że nie proszę o zbyt wiele i że rozdział się wam spodoba :)