Translate

wtorek, 13 marca 2012

Rozdział 10

#Ronnie
Co? czy ja dobrze słyszałam? moja matka ma raka? nie mogłam nic powiedzieć, to był szok, nie wiem jak przeszedł by to dorosły człowiek, a co dopiero ja, zresztą ja to jeszcze dam radę, ale co z Adamem?
   Jedna myśl wplątywała mi się w drugą i jeszcze w trzecią, tak ciągle w kółko, i w kółko. Mam mętlik w głowie. Nic teraz nie jest w stanie wyrazić tego co czuję. Boli mnie serce i dusza, nie wiem co robić, czuję pustkę.
  Matka milczała, siedziała obok mnie na schodkach i patrzyła w przestrzeń, zresztą tak jak ja sama. Milczałyśmy od dłuższego czasu, nie wiedziałyśmy co mamy do siebie powiedzieć, przytulić się czy zacząć płakać, to już i tak nic nie da.

                                                                    *  *  *
następnego dnia...

#Zayn
 Dzisiaj idę do Ronnie, nareszcie poznam jej mamę. Cieszę się jak nigdy dotąd, mam nadzieję, że mnie polubi. Rozmyślałem nad dzisiejszym spotkaniem.
- gdzie się szykujesz lalusiu? a może tylko podziwiasz swoje odbicie? - Louis stał w drzwiach łazienki.
- spadaj, nie mam czasu.
- a gdzie się wybierasz? aaaaaaa no tak - uderzył się w czoło [facepalm] - no przecież idziesz dzisiaj do Ronnie! będziesz poznawał jej mamę, ooooooo jak słodko. - śmiał się.
- dasz mi wreszcie spokój? - poszliśmy w stronę salonu, w którym byli Liam i Niall.
- wiesz, może chciałbyś ode mnie jakąś dobrą radę? - powiedział z stu procentową powagą.
- tak, jasne. oczywiście. - moje sto procent sarkazmu wprawiło przystojniaka w zakłopotanie.
- wiesz, jeśli chcesz przypodobać się matce Ronnie, musisz dać jej kwiaty czy jakiś drobny upominek. - powiedział z uśmiechem
- yyyyyy... - nie mogłem uwierzyć, pierwszy dobry pomysł Lou.
- jeśli chcesz więcej porad w tych sprawach, to Harry udzieli ci wykładu. On specjalizuje się w relacjach ze starszymi kobietami. - powiedział o dziwo poważnie.
- o co ci chodzi? - Harry właśnie schodził z góry.
- mi? o nic. - Lou zaczął się śmiać, a my zaraz razem z nim, tylko Hazza stał i patrzył na nas wzrokiem mordercy.
- przestańcie! to nie jest śmieszne! - Harry zaczął krzyczeć i tupać nogą. - no co wy przecież tak nie można! obrażam się na was i nie będzie w tym domu marchewek, ani żadnego innego jedzenia zrobionego przeze mnie, aż mnie przeprosicie!
- marchewki to nie ty robisz kochasiu, tylko rosną w ziemi. - Lou mówił przez śmiech.
- no brawo! twoja inteligencja jest na poziomie pięciolatka! godne podziwu, ale to ja chodzę do sklepu i nie mam zamiaru kupować wam nic do jedzenia! ja sobie poradzę ale wy raczej nie bardzo! od teraz się do was nie odzywam! - Harry odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia.
- myślicie, że mówił poważnie? - Niall przestał się śmiać. - bo jeśli tak, to kto mi będzie zaopatrywał lodówkę?
- nie martw się, Zayn przywiezie nam Ronnie, ona na pewno coś nam ugotuje, a przede wszystkim kupi mi marchewki. - zaśmiał się.
- tak, oczywiście. Moja dziewczyna nie jest waszą służącą! nie będzie wam gotowała, chodziła do sklepu i nie będzie nic innego dla was robiła. - zdenerwowałem się.
- przepraszam, że cokolwiek powiedziałem, już się zamykam!
- przestań Louis, wkurzasz mnie!
- a przytulisz mnie? - nagle włączył się Liam
- co? - powiedzieliśmy jednocześnie z Louisem
- no bo już dawno nikt mnie nie przytulał. - zrobił minę zbitego psiaka i objął nas.

                                                                    *  *  *
#Ronnie
- tak, słucham. - odebrałam telefon, dzwonił Zayn.
- hej kochanie, będę u ciebie za jakieś dwadzieścia minut. - powiedział słodkim głosem.
- yyyy.... co? - zająknęłam się.
- no przecież miałem dzisiaj poznać twoją mamę, nie pamiętasz? - zapomniałam, że to dzisiaj, jeszcze te wiadomości.
- Zayn... to nie jest najlepszy moment na odwiedziny.
- czemu? coś się stało? - zapytał
- nie, po prostu... - nie dokończyłam.
- nie chcesz żeby twoja mama mnie poznała... - przerwał mi.
- nie Zayn, to nie tak, ja po prostu...
- rozumiem. - powiedział
- nie Zayn, nie rozumiesz! ja nie mogę dzisiaj się spotkać.
- ostatnio w ogóle mnie chcesz się ze mną spotykać. - słyszałam smutek w jego głosie.
- gdybyś tylko wiedział...
- chciałbym wiedzieć, ale ty mi na to nie pozwalasz. - rozłączył się.
- kolejny problem na mojej głowie. - mruknęłam sama do siebie.
- coś się stało? - matka stała za mną.
- nic, to tylko małe nieporozumienie.
- z Zaynem? tak ma na imię? to twój chłopak prawda? - z kąd ona zna jego imię?
- co? - zapytałam, bo nie wiedziałam czego jeszcze się dowiedziała na mój temat.
- Adam mi powiedział, nie bądź na mnie zła, ja chcę tylko twojego dobra. - uśmiechnęła się.
- mamo? - zapytałam. - nie chcę być niegrzeczna ale... jak ty możesz się uśmiechać? jesteś chora, a ty się uśmiechasz?
matka zaśmiała się. - Ronnie, to nie jest tak, że ja muszę zaraz być jakaś drętwa, czy cały czas mam płakać.
Po prostu, dowiedziałam się, że jestem chora, to wszystko.
- to wszystko? więc się nie przejmujesz tym, że za jakiś rok lub nawet krócej umrzesz? - nie wierzyłam w to, że mama się tym nie martwi.
- przecież lekarz nie powiedział kiedy umrę.
- ale... - więcej nie powiedziałam, łzy spływały mi po policzkach.
- nie martw się, wszystko będzie dobrze. - matka uśmiechnęła się i przytuliła mnie.

                                                                 *  *  *

#Zayn
Więc ona nie chce żeby jej mama mnie poznała, mogłem się wcześniej domyślić. Siedziałem w swoim pokoju, przeglądałem twittera, odpisywałem do fanów i takie tam.
- siema, a ty nie miałeś być u Ronnie, poznawać jej rodzinę? - Liam stał w progu moich drzwi.
- miałem. - burknąłem pod nosem.
- coś się stało?
- nic. - patrzyłem w pulpit, a Liam stał i przyglądał mi się. - co się tak gapisz?!
- nie gapię się. - powiedział i podszedł do mnie, zamknąłem klapę od laptopa.
- co?! - wrzasnąłem.
- pokłóciliście się, tak? - nie odezwałem się. - wiedziałem, jestem mistrzem w sprawach damsko-męskich.
- tak? to co mi poradzisz "mistrzu" - powiedziałem udając zainteresowanego.
- najpierw powiedz o co się pokłóciliście.
- ona nie chce, żeby jej matka mnie poznała.
- powiedziała ci to wprost?
- nie, ale jej odpowiedź była jasna do zrozumienia.
- a co dokładnie powiedziała?
- powiedziała, że to nie jest najlepszy moment na odwiedziny. - gdy to powiedziałem Liam zaczął śmiać się jak głupi.
- no i z czego się śmiejesz?
- ale ty jesteś głupi! - śmiał się dalej.
Uderzyłem go z pięści w ramię. - przestań!
- Boże! jak ty mogłeś tak to zrozumieć! przecież jej mama mogła np. być zmęczona po podróży albo źle się czuć! hahahahahah, jaki ty jesteś głupi! - nie przestawał się śmiać.
- skończ! - krzyczałem
- nie mogę! hahaha... - śmiał się dalej, a ja wyrzuciłem go za drzwi.

_______________________________________________________
no to jest, gotowe :) mam nadzieję, że się spodoba:) xx liczę na komentarze :) pozdro :***
   

6 komentarzy:

  1. Dopiero niedawno zaczęłam czytać twojego bloga, ale strasznie mi się podoba i masz pisać dalej! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie ;p Hahaha Liam mnie w tym rozdziale co chwilę rozpierdalał O_o Najpierw z tym przytuleniem, a potem z tym śmianiem się :D hahaha :D
    Mam nadzieję, że Zayn nie będzie zły na Ronnie ;p Czekam na nn ;p
    [heart-beats-harder.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
  3. pro koksie kiedy następny?> hahaha meeegaa teeeen!
    @Karolina7902

    OdpowiedzUsuń
  4. Yeeeah, I like it :D. Zajebisty rozdział Gwałcicielu ;* :D! Zayn mnie rozwalił konkretnie xD... Zdecydowanie niepotrzebnie wziął to na poważnie ;D... Co za człek :D.

    OdpowiedzUsuń
  5. ale super! niedawno zaczęłam czytać twoje opowiadanie i bardzo mi się podoba ;d jest świetne ;) pisz dalej, mam nadzieję. że Zayn będzie z Ronnie, czemu on sięna nią focha? :\ nie kumam facetów...

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na kolejny rozdzial..;D

    OdpowiedzUsuń