#Zayn
Jesteśmy już po próbie. Jestem tak zmęczony, że nie mam ochoty na imprezę, ale skoro już jest zaplanowana, goście zaproszeni to niech będzie. Cholera! miałem zaprosić Ronnie! zapomniałem! Szybko wyjąłem telefon, żeby zadzwonić. No tak, nie mam jej numeru.
- ale ze mnie idiota. - czy ja powiedziałem to na głos?
- ale odkrycie. - zaśmiał się Harry
- i z czego się śmiejesz? - zdenerwowałem się jeszcze bardziej.
- z ciebie! - i jeszcze bardziej zaczął się śmiać.
- nie śmiej się to poważna sprawa!
- a co się stało? ktoś umarł? - wreszcie przestał się śmiać, ale uśmiechu na twarzy mu nie brakowało.
- nie mam numeru do Ronnie.
Nagle wszyscy wybuchnęli śmiechem. Ja też zacząłem się śmiać. Jak mogłem nie mieć jej numeru! to moja dziewczyna, w zasadzie to nie moja dziewczyna bo nie poprosiłem jej o chodzenie. Kurwa! jaki ze mnie debil, nie poprosiłem jej o chodzenie! co ona sobie musiała pomyśleć!? muszę jej to jakoś wynagrodzić.
* * *
#Ronnie
Po rozmowie z ojcem czułam się lepiej. Radził mi jak mam się zachowywać w związku, ale to nie jest związek, tylko się całowaliśmy. Co jeśli on nie chce się angażować? tylko zrobiłam z siebie idiotkę. Nieźle, ja liczę na nie wiadomo co, a on traktuje to jak zwykłą przygodę. Ja się chyba zabiję. Ale przecież powiedział mi, że mnie kocha, pewnie się tylko nabijał! Zachciało mi się płakać, ale powstrzymałam się.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Już otwieram! - powiedziałam i podeszłam do drzwi.
Gdy je otworzyłam przede mną stał Zayn z bukietem kwiatów, był ubrany w czarne jeansy, białą bluzkę i czarną skórzaną kurtkę, a ja stałam przed nim w pięknej niebieskiej piżamie w misie. Jestem cudowna, naprawdę świetne ubranie.
- Cześć, mogę wejść? - gdy to powiedział słodko przygryzł wargę KLIK
- yyyy... tak, zapraszam. - zaczerwieniłam się i chciałam zapaść się pod ziemię, jak ja wyglądam?
- proszę to dla ciebie. - wręczył mi bukiet czerwonych róż. - ślicznie wyglądasz.
- żartujesz? jestem w piżamie! - zaśmiałam się
- jesteś przepiękna, nie ważne w co jesteś ubrana. - przytulił mnie.
- to miło, że tak sądzisz. Róże są śliczne. Wstawię je do wody, a ty siadaj. - pokazałam palcem na sofę.
- musimy porozmawiać - usiadł.
- coś się stało. - podeszłam do niego i usiadłam.
- nie, ale muszę cię o coś zapytać. - jego głos drżał, złapał mnie za rękę. - kocham cię, chcę być dla ciebie kimś więcej.
- ja też cię kocham. - przytuliłam go po czym namiętnie pocałowałam.
- czy to znaczy, że chcesz być oficjalnie moją dziewczyną? - zapytał
- tak, jeśli tego chcesz oczywiście.
- chcę tego najbardziej na świecie. - pocałował mnie raz jeszcze. - wiesz, robimy dziś imprezę, więc jeśli nie masz innych planów to może...
- jasne, ale pod jednym warunkiem. - uśmiechnęłam się
- tak? a jakim.
- pójdziesz ze mną. - przytuliłam go.
- pójdę z tobą gdzie tylko będziesz chciała, nawet na koniec świata i jeszcze dalej. - poczułam, że przytula mnie mocniej. - wiesz głupio mi teraz o to pytać, ale nie dałaś mi swojego numeru więc...
- spoko daj telefon, wpiszę ci go. - zaczęłam się śmiać.
* * *
Impreza miała być za godzinę. Ubierałam się już, usłyszałam, że coś szklanego spadło na podłogę.
- co się dzieje? - krzyknęłam i wbiegłam do kuchni
- chciałem tylko wziąć miskę. - Adam stał na blacie kuchennym.
- mogłeś mnie zawołać, podałabym ci. - powiedziałam spokojnie, bo miałam wrażenie, że młody zaraz się rozpłacze. - zejdź.
- a zrobisz mi płatki z mlekiem? - uśmiechnął się
- tak ale płatki je się na śniadanie, a teraz jest wieczór.
- a kto ustalił taką zasadę? - popatrzył na mnie jak na kretynkę.
- siadaj - wskazałam ręką na krzesło. - proszę, jedz ja wychodzę, nie wiem o której wrócę.
- a co mam powiedzieć tacie? - młody powiedział plując jedzeniem
- prawdę, a co miałbyś powiedzieć?
Młodemu z wrażenia jedzenie wypadło z buzi. - prawdę? dziwna jesteś, zmieniłaś się, to przez Zayn'a tak? co on ci zrobił?
- o co ci znowu chodzi? - zdziwiłam się
- gdy w Nowy Jorku wychodziłaś gdzieś i mówiłaś cytuję: "Nie wiem o której wrócę" kazałaś mi mówić mamie, że albo nie wiem gdzie jesteś, albo będziesz nocować u koleżanki.
- to był Nowy Jork teraz jesteśmy w Londynie. - powiedziałam i wyszłam.
* * *
Przed domem czekał na mnie Zayn, uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go na powitanie
- tęskniłaś za mną? - uśmiechnął się
- może... - zaśmiałam się.
- tak? a ja za tobą bardzo.
- ja pewnie i tak bardziej. - wystawiłam mu język.
- o nie, nie prawda! ja bardziej - drażnił się ze mną.
- ja bardziej!
- nie bo ja - wystawił mi język i zaczął się śmiać.
- dobra, jedziemy. - przerwałam
- a co, nie możesz się doczekać, żeby poznać moich zwariowanych kumpli?
- nie, chciałam tylko wziąć autograf, zrobię parę zdjęć i możesz mnie odwieść do domu.
Zayn zrobił poważną minę. - co?
- hahahaaaha, twoja mina była bezcenna, nie mogłam się powstrzymać, hahaahah
- to nie było śmieszne!.
- oj tak, było! - śmiałam się
- nie wcale nie! - i sam zaczął się śmiać.
- jak mogłaś mi to zrobić? - udawał, że się obraża.
- haha, bardzo śmieszne! - powiedziałam sarkastycznie.
Ruszyliśmy i w drodze na imprezę cały czas się przedrzeźnialiśmy, za każdym razem gdy wygrywałam Zayn udawał, że się focha.
* * *
Na imprezie powitał nas Liam, potem dołączył Louis i Niall.
- gdzie Harry? - Lou niepokoił się
- nie wiem wchodził za nami, ale zniknął mi z oczu - powiedział tata zespołu Liam
- od próbie zachowywał się jakoś dziwnie, może źle się czuje? - Niall powiedział z powagą.
- jakby źle się czuł to chyba by nam powiedział? - Louis nie wiedział co ma ze sobą zrobić, z nerwów zaczął jeść marchewki.
- nie stójcie tak w progu, chodźcie impreza się zaczęła, zaprosiłem jeszcze kilku znajomych.
- kilku znajomych? Lou tu jest jakieś dwieście osób! - wrzasnęłam
- tak, to jest kilka osób, ty chyba nie widziałaś skromnej imprezy urodzinowej Harrego. - nabijał się Niall
- skoczę po coś do picia. - Zayn uśmiechnął się do mnie.
- ok. - wyszeptałam i cmoknęłam go w policzek.
- awwwwww, jakie to słodziuśkie. - nabijał się Louis.
- chodź ze mną, Zayn cię znajdzie. - Niall pociągnął mnie za sobą w stronę jedzenia.
- ty to byś tylko jadł. - zaśmiałam się.
- rozgryzłaś mnie. - powiedział z pełnymi ustami. - a ty jaką masz słabość?
- słabość?
- no tak. Nie wiem, lubisz się malować, masz sto par butów, no bo Zayn lubi, sorki kocha przeglądać się w lusterku, a ty? - przyglądał mi się.
- lubię grać na pianinie. - zawstydziłam się.
- serio? - Lou przerwał naszą rozmowę. - nie wyglądasz na kogoś kto gra na pianinie.
- niby czemu? - zmieniłam ton.
- bo osoby, które grają na pianinie raczej nie są tak agresywne jak ty.
- a niby kiedy ja byłam agresywna? zresztą co to ma do rzeczy? - zbulwersowałam się
- a pamiętasz jak darłaś się na Zayn'a gdy wylał ci sok na koszulkę?
- to nie był sok, tylko shake, a poza tym to nie darłam się na niego, co ty tam wiesz. - obraziłam się i odeszłam.
Co za burak. Przecież nie jestem agresywna tylko wtedy tak wyszło to była moja ulubiona bluzka i miałam prawo się wkurzyć!
- tu jesteś, wszędzie cię szukałem - powiedział i uśmiechnął się.
- tak jestem tu. - powiedziałam zdenerwowana na Louisa
- coś się stało? - zapytał i podał mi kubek z napojem alkoholowym.
- strasznie cię przepraszam nie miałem tego namyśli - Louis krzyczał i "zawiesił" się na mnie. - nie chciałem żebyś się obraziła, przepraszam najmocniej jak potrafię...
- Louis, co to za dziewczyna? - usłyszeliśmy kobiecy głos.
____________________________________________________________
No to następny rozdział gotowy :) dziękuję wam za te wszystkie miłe komentarze, jestem za nie bardzo wdzięczna, nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że podoba wam się moje opowiadanie. Jestem wam wdzięczna, że poświęcacie mi swój czas i czytacie moje wpisy :D pozdrawiam :**
Rozdział lekki i zabawny, wspaniale się go czyta , jak wszystkie rozdziały :D ( normalnie Amerykę odkryłam -,- :D )Końcówka mnie cholernie zaintrygowała... Czekam na next :) <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie ;p Zgadzam się z Diabelską, tak lekko czytało się ten rozdział ;p Ciekawa jestem co wydarzy się dalej ;p
OdpowiedzUsuń[heart-beats-harder]
Masz talent ! ;)
OdpowiedzUsuńhahaha, jestem na tak! xD
Usuńsuper!
OdpowiedzUsuń