Translate

sobota, 3 marca 2012

Rozdział 3

#Ronnie
Jestem w Milkshake City. Na nieszczęście z moim bratem, ale co tam skoro już jest to niech będzie. Po wejściu zobaczyłam Alice, siedziała przy stoliku i piła shake'a.
- Cześć! - krzyknęła do mnie i pomachała.
- hej, to jest mój brat, Adam.
- Cześć mały, aleś ty słodki takie masz policzki puciu puciu - powiedziała dziecinnym głosem.
- Nie jestem dzieckiem, a ty zachowujesz się jakbyś miała pięć lat. - odpowiedział, a Alice zamurowało.
Zaczęłam się śmiać, a mój Adam patrzył na mnie jak na kretynkę. Alice wstała i wyrzuciła puste opakowanie po napoju.
- muszę już iść. - powiedziała
- jeśli cię uraziłem to przepraszam.
- nie jesteś spoko, ale umówiłam się z moim chłopakiem. naraznie. - powiedziała i wyszła szybko.

                           
                                                                          *  *  *

        Spałam sobie smacznie, aż tu nagle poczułam ból w plecach. To był Adam.
- Wstawaj, dzisiaj sobota, mieliśmy się spotkać z Zayn'em. - krzyczał
- a kto powiedział, że ja cię do niego zabiorę? - spytałam - sama się do niego nie wybieram, a mam tam ciągnąć ciebie?
- więc chcesz, żeby rodzice się dowiedzieli? dobra dla mnie ok. - zaszantażował i odwrócił się plecami udając, że się obraża.
- o co ci chodzi? - zdziwiłam się.
- chodzi mi o tą impreze, na którą poszłaś chociaż mama ci zabroniła!
- nienawidzę cię! - powiedziałam i odwróciłam się.
- no proszę cię, ty mie tylko zaprowadzisz a ja pogram w piłkę.
- ok, tylko masz się szybko ubrać. - zgodziłam się po dłuższym zastanowieniu.

                                   
                                                                         *  *  *

       Dotarliśmy na miejsce, w parku było mało osób. Zayn'a nie było, zdenerwowałam się bo obiecał młodemu i go wystawił, teraz ja będę się z nim musiała męczyć. Poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię.
- Cześć, no nareszcie ile można na was czekać. - usłyszałam męski głos.
Gdy się odwróciłam zobaczyłam Zayn'a i czterech chłopaków, któży byli tego wieczoru w MSC.
- Cześć, a to kto? - zdziwiłam się.
- jestem Louis - podał mi rękę.
- hej jestem Ronnie.
- ja jestem Liam, to jest Niall, a to Harry.
- sam potrafię się przedstawić! - krzykną lokowaty i mnie przytulił, trwało to dłuższą chwilę, aż wreszcie Zayn krzyknął - dosyć tego!
- No co? to że to twoja dziewczyna nie znaczy że nie mogę się do niej przytulić na powitanie. - loczek obraził się.
- Nie jestem jego dziewczyną. - zbulwersowałam się.
- Właśnie, a tak poza tym to zabrałem ich ze sobą bo myślałem, że pogramy w piłkę, ale widzę że lepiej byłoby gdybym przyszedł sam. - powiedział Zayn
- ej nie zapomnieliście o mnie - upomniał się Adam.
- nie nie zapomnielismy. - krzyknął Zayn - idziemy?
- jasne! - ucieszył się młody.
Poszliśmy do domu, weszliśmy do ogrodu, były tam ustawione bramki leżały piłki. To dlatego, że ojciec był trenerem grupy piłkarskiej, dziecięcej grupy piłkarskiej. Usiadłam na werandzie i oglądałam jak chłopcy grają w piłkę. "podaj do mnie", "szybciej", "bronisz jak baba" - takie zwroty "grzecznościowe" słyszałam z boiska. Myślałam o tym co powiedział Harry - "... to, że to twoja dziewczyna nie znaczy że nie mogę się do niej przytulić..." te słowa krążyły mi po głowie. Przecież nie jestem jego dziewczyną!
- Hej - usłyszałam Zayn'a który podszedł żeby się napić
- hej - odpowiedziałam
- to może zdradzisz mi wreszcie jak się nazywasz? - zaczął
- jestem Ronnie.
- to wiem, a nazwisko? - męczył mnie.
- nie powiem.
- dlaczego? - zdziwił się.
- ale obciach.
- No dawaj nie może być przecież takie złe. - zachęcał mnie
- Miller, Weronica Miller tak się nazywam, teraz możesz zacząć się śmiać.
- Mi się podoba. - uśmiechną się do mnie tak jak jeszcze nikt się do mnie nie uśmiechał. - są gorsze nazwiska.
- takie jak... np.?
- takie jak np. Malik, to dopiero głupie nazwisko. Jest jak imię dla psa który ma długą mokrą sierść. - zaczął się śmiać, odwzajemniłam to i śmiliśmy się przez chwilę.
- zabawny jesteś - powiedziałam i się uśmiechnęłam
- a ty śliczna.
Zaczerwieniłam się. Nienawidziłam tego uczucia od zawsze, zawstydził mnie tym. Milczeliśmy chwilę.
- co robisz po południu? - przerwał ciszę
- nic, nie mam żadnych planów.
- to może chciałabyś gdzieś wyskoczyć?
- jasne, nie mam nic do roboty więc można gdzieś skoczyć, spoko. - powiedziałam bez emocji, ale tam w środku cieszyłam się jak dziecko, Zayn mi się podobał i to bardzo.
- ekstra, to przyjadę po ciebie o szóstej. - te słowa przebiły moje myśli, uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.

                                                                         *  *  *

Zayn podjechał pod dom,spojrzałam przez okno i zobaczłyam, że właśnie wysiada, był ubrany w czarne jeansy, beżową koszulkę i czerwoną bejsbolówkę. Wyglądał zniewalajaco. Przy nim moje ubranie wyglądało na brzydkie i niechlujne. Zanim przyjechał moja szara bluzka i czarne jesnsy wydawały mi się fajne [ Ronnie - KLIK Zayn - KLIK ]. Ale co miałam zrobić? Zayn był już na miejscu, a ja nie miałam czasu na zmianę ubrania. Usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Zbiegłam na dół żeby otworzyć.
- Cześć - powitałam go.
- Cześć - powiedział i pocałował mnie w policzek po czym wręczył mi bukiet czerwonych róż.
- Witam - usłyszałam głos ojca. Zamnkęłam oczy, na mojej twarzy pojawił się grymas.
- Dzień dobry, nazywam się Zayn Malik. - przywitał się
- Chodź na chwilę, muszę ci coś wyjaśnić. - zaprosił go do salonu.
- Boże... - powiedziałam cicho do siebie.
zabierasz moją córkę na randkę więc musimy porozmawiać, a w zasadzie to ja będę mówił, ty słuchaj: jeśli ją zranisz ja cię dorwę i wtedy porozmawiamy inaczej... - właśnie takie obciachowe słowa słyszałam z salonu. To koniec - pomyślałam. Przecież on już nigdy się do mnie nie odezwie, a co dopiero umówi.
Po jakimś czasie przyszli do mnie, wszliśmy z domu, Zayn otworzył mi drzwi do samochodu, wsiadł i ruszyliśmy.

- przepraszam. 
- za co? - zdziwił się.
- za mojego ojca. - powiedziałam ze łzami w oczach, wiedziałam że już się ze mną nie umówi.
- co? nie masz się czym martwić? ja sam zrobiłbym to dla swojej córki, rozumiem go.
- cieszę się - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.


                                                                             *  *  *


  Dojechaliśmy na miejsce, Zayn wysiadł szybko z auta i otworzył mi drzwi. Co za facet, on jest skarbem - pomyślałam i uśmiechnęłam się do niego.
- to gdzie idziemy? - zapytałam 
- zobaczysz, to niespodzianka. - oznajmił mi i uśmiechnąl się szeroko.
Szliśmy po schodach, chyba już siedem pięter. Zwolniłam trochę.

- zmęczyłaś się? - zaniepokoił się
- nie tyko nie mam w zwyczaju chodzić po schodach tak dużo, gdy mieszkałam w Nowym Jorku wszędzie były windy.
- o tu też jest winda,ale wolałem iść schodami. - uśmiechnął się
- co?! zabiję cię! - zaśmiałam się i zaczęliśmy biec na górę.
   Byliśmy na dachu. Widok był niesamowity, robiło się ciemno, było coraz więcej świateł, neony nad sklepami, barami i restauracjami. Wszystko było świetne.
- Muszę ci coś powiedzieć - powiedział zdenerwowanym głosem.


_______________________________________________________________
a oto rozdział 3 :) nie mogłam spać w nocy wymyśliłam go i rano wstałam, napisałam i mam nadzieję że wam się spodoba :) dziękuję że chcecie to wgl czytać :) kocham was :)) nie chciałam pisać zakończenia bo muszę was troszkę potrzymać w niepewności :)




4 komentarze:

  1. Kocham to opowiadanie !!! Strasznie mnie wciągnęło :P nawet nie zauważyłam jak skończył się rozdział :P pisz szybko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahah, dobre ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. aaaa... dlaczego przerwałaś w takim momencie!

    Ogólnie opowiadanie dobre :) tylko mogłabyć też wstawiać z innej perspektywy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz musiałam przerwać w tym momencie, ponieważ chciałam żeby czytelnicy wrócili, żeby nie byli pewni co się stanie, może to jest troszkę do przewidzenia, ale nie spodziewasz się następnych wydarzeń! co do innej perspektywy to dobra rada, dziękuję za nią i na pewno wykorzystam ją :) xx

      Usuń