Translate

sobota, 10 marca 2012

Rozdział 9

#Ronnie
Z ojcem siedzieliśmy na kanapie, mówił do mnie, ale ja nie słyszałam, nie chciałam słyszeć. Słowa, które wypowiadał do mnie przestały mnie interesować. "Matka przeprowadza się do Londynu, będziecie tu mieszkać, już na stałe." - te słowa krążyły po mojej głowie, nie słyszałam nic innego, ojciec prowadził bezsensowny monolog. Będziemy mieszkać tu już na stałe, na stałe, czyli już zawsze, zawsze w Londynie z matką i ojcem, w innych domach, więcej nie zobaczę moich znajomych, już nigdy się nie spotkamy. Wiele myśli naraz zaczęło przychodzić mi do głowy. Co ja teraz zrobię? przecież mam szkołę w Nowym Jorku, kończę ją dopiero za trzy lata, w sumie to dopiero co zaczęłam do niej chodzić, a oni już każą mi się przenieść do innej, do nowej szkoły, w której nikogo nie będę znała. Będę samotna, nikogo nie będę miała.
- Ronnie, ty mnie słuchasz? - ojciec przerwał moje rozmyślania.
- co?.......yyyyyy.... t..tak słucham. - nie mogłam nic powiedzieć, byłam w szoku.
- mama przyjedzie jutro więc masz czas na zastanowienie się.
- zastanowienie się? ale nad czym?
- właśnie ci tłumaczyłem, jeśli chcesz możesz mieszkać albo ze mną, albo z mamą. - te słowa całkowicie zmieniły tok mojego myślenia. Co mam wybrać? mieszkać z ojcem, do którego nie odzywałam się przez tyle lat, czy wybrać matkę, której nie podoba się nawet to, że żyję.
Nigdy nie miałam z nią dobrych relacji. Gdy mnie urodziła miała szesnaście lat, zawsze mówiła, że nie była gotowa na to, żeby zostać matką i gdyby mogła cofnąć czas, zrobiłaby to. Zawsze odbierałam to tak, jakby nie chciała mnie na tym świecie, już od najmłodszych lat obiecywałam jej i sobie - przede wszystkim sobie - że gdy tylko skończę osiemnaście lat wyprowadzę się od niej, szkoda mi tylko Adama, on będzie musiał się z nią jeszcze długo męczyć. Właściwie to nawet nie wiem czemu zdecydowała się na drugie dziecko, skoro nie radziła sobie ze mną to po co jeszcze Adam? Gdy on się urodził, wszystko zaczęło się walić, matka wychodziła nie wiadomo gdzie i zostawiała mnie i mojego brata samych z ojcem, wracała pijana, czasem nawet naćpana. Kiedyś on nie wytrzymał i wygarnął jej wszystko. Pamiętam, jak wtedy płakała, gdy ojciec nas zostawił. Miałam do niego o to żal przez wiele lat, ale w te wakacje zrozumiałam, że tak na prawdę to zawsze była wina matki. Żałuję tego wszystkiego co powiedziałam na temat taty, teraz wiem co to znaczy wybaczyć i jestem mu za to wdzięczna. Dobrze wiem czyj dom wybiorę.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, podeszłam, żeby je otworzyć. Przede mną stał wysoki mężczyzna, z krótkimi blond włosami. Ubrany był niechlujnie, w ciuchy pobrudzone białą farbą, musiał coś malować, bo trzymał pędzel w dłoni. -  dzień dobry czy jest może pan Miller w domu?
- dzień dobry, tak zaraz go zawołam, proszę wejść. - powiedziałam
- nie dziękuję, zaczekam tutaj. - był przystojny, wyglądał na około dwadzieścia lat.
Poszłam zawołać ojca.
- tato, jakiś facet umazany farbą do ciebie.
- już idę. - powiedział i podszedł do drzwi.
Mało słyszałam z ich rozmowy, nie przysłuchiwałam się, ale słyszałam niektóre zdania, pojedyncze słowa. Rozmawiali o jakimś budynku i remoncie. Nie słyszałam co mówili dalej, Zayn zadzwonił do mnie.
- halo? - powiedziałam
- cześć skarbie, jak tam po wczorajszym?
- dobrze.
- coś się stało?
- nic, tylko moja matka przyjeżdża jutro i się trochę martwię - nie chciałam go okłamywać.
- to chyba dobrze, będę mógł ją poznać. - chłopak cieszył się.
- Zayn, to chyba nie najlepszy pomysł. - odradzałam mu.
- co ty opowiadasz? to bardzo dobry pomysł.
- jeszcze do ciebie zadzwonię i powiem co, i jak. - wreszcie zgodziłam się
- dobrze, papa kocham cię. - powiedział na pożegnanie.
- ja ciebie też kocham. - uśmiechnęłam się sama do siebie.



                                                                  *  *  *

Następnego dnia... 


#Ronnie
Siedziałam na werandzie i patrzyłam jak słońce zachodzi.
- Mama właśnie przyjechała, powinnaś się z nią przywitać. - ojciec stał za mną, powiedział to tak cicho, że ledwo usłyszałam.
- pewnie jest zmęczona, nie chcę się jej teraz narzucać. - wcale nie myślałam, że jest zmęczona tylko wiedziałam, że będzie miała ochoty ze mną "rozmawiać".
Od dawna normalnie nie rozmawiałyśmy, teraz to były raczej awantury. Przed moim wyjazdem do Londynu też się pokłóciłyśmy, sąsiedzi wezwali policję. Wylądowała na izbie wytrzeźwień, była wtedy tak pijana, że nie wiedziała co się z nią dzieje - często jej się to wtedy zdarzało.
Ojciec nadal stał nade mną i mówił. - powinnaś dać jej szansę.
- nie warto. - patrzyłam w dal nie widząc kompletnie nic, łzy napływały mi do oczu.
- Ronnie... - ojciec nie dokończył bo właśnie matka weszła do domu.
- jest tu ktoś? - jej zachrypnięty głos niósł się po pomieszczeniu. Wyszła do nas i usiadła na fotelu. - cześć Ronnie, jak ci mijają wakacje? - powiedziała z wymuszonym uśmiechem.
- dobrze. - łzy spływały mi po policzkach, nie chciałam żeby widziała jak płaczę, więc wstałam i podeszłam do schodów.
- jesteś na mnie zła? - zapytała tak jakby chciała zapytać z zasady, bez emocji czy jakichkolwiek uczuć.
Nic nie powiedziałam. Matka podeszła i złapała mnie za ramię.
- czego chcesz?! - krzyknęłam i strąciłam jej rękę.
- dlaczego taka dla mnie jesteś? - rozpłakała się
- niby ja? to ty mnie zawsze olewałaś, to ja zawsze się za ciebie wstydziłam, a ty mi wyskakujesz z tekstem jak mi mijają wakacje! - krzyczałam
- ale ja...
- i to właśnie w tym jest problem! zawsze ty i tylko ty. Ty jesteś najważniejsza! nie interesujesz się ani mną ani Adamem! wiesz chociaż jak nazywa się jego najlepszy przyjaciel? albo nauczycielka? ktokolwiek kto jest dla niego ważny! - wrzeszczałam tak głośno, że sąsiedzi wyszli z domu, żeby zobaczyć co się dzieje.
... - milczała, tylko płakała, nie mówiła nic, ani słowa.
- cisza, tak myślałam.
- Ronnie, muszę ci coś powiedzieć. - wytarła łzy.
- wiem, że się przeprowadzasz, nie obchodzi mnie to.
- nie chodzi mi o to. - powiedziała, a głos jej drżał.
- a o co ci chodzi?! no słucham!
- Ronnie... ja mam raka.

         ________________________________________________________________
  No i proszę, kolejny rozdział :) pisałam go pod wpływem pewnych emocji, nie koniecznie tych dobrych. Pewna osoba wie o czym mówię [jeśli właśnie to czytasz to proszę napisz do mnie]. Liczę na kilka komentarzy, powiedzcie co wam się podoba a co nie, może coś zasugerujecie i zmienię bieg wydarzeń, jeśli macie jakieś propozycje zostawiajcie je w komentarzu lub napiszcie do mnie @JustMeAmaZayn z dopiskiem "opowiadanie". pozdrawiam :**

4 komentarze:

  1. Nie wiem co napisać, jest jak zawsze bardzo ciekawie. Dużo emocji, podoba mi się to. Czekam na następny rozdział :). Trzym się ;*.

    OdpowiedzUsuń
  2. zostaw takie jakie jest, ale jak mogę już cos zaproponować to chciałabym żeby on i zayn sie na jakis czas rozeszli no i potem żeby ona sie z nim pogodziła, zamieszkała i taakie tam , aleto tylko takie coś ;d;d taaakie tez jest mega !
    @Karolina7902

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest świetny ;p Według mnie nie trzeba nic zmieniać ;p Jestem bardzo ciekawa, co mama Ronnie ma jej do powiedzenia ;p Czekam na nn ;p
    [heart-beats-harder]

    OdpowiedzUsuń
  4. Super blog..co ja gadam świetne opowiadanie! I btw wszystko mi się w tym rozdziale podoba!czekam nn :*

    Zapraszam do siebie mam nadziję,że dasz komenta,booo to dla mnie bardzo ważde :)
    http://we-say-goodbye-in-the-pouring-rain.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń